Tony Hsieh, jeden z założycieli Zappos – internetowego sklepu z obuwiem kupionego jakiś czas temu przez Amazon – opowiadał, jak kilka lat temu uczestniczył w konferencji handlowej w Santa Monica. Mówił tam o niesamowitej obsłudze klienta, która już wtedy pomagała budować markę Zappos. A po konferencji, jak to zwykle bywa, „uderzył w miasto” razem z grupą przyjaciół.
Wędrówka po barach skończyła się grubo po północy w hotelowym pokoju któregoś z uczestników konferencji. Mocno zmęczony tłumek zapragnął pizzy pepperoni, jednak obsługa hotelu poinformowała ich, że dostawa ciepłych posiłków do pokoi zakończyła się o jedenastej wieczorem – kilka godzin przed ich nocnym głodem. W czasie dyskusji nad tym, co zrobić, któryś z podchmielonych znajomych rzucił „Zadzwońmy do Zappos, skoro mają taką świetną obsługę!” Do biura obsługi internetowego sklepu z butami. Po pizzę. O trzeciej nad ranem.
Pracownica Zappos, która usłyszała dziwną (i pewnie miejscami bełkotaną) prośbę przez chwilę się wahała. Przełączyła grupę na czekanie (grupę, bo telefon w pokoju hotelowym był ustawiony na „głośnomówiący”), ale po dwóch minutach połączyła się z powrotem z informacją o wszystkich pizzeriach w okolicy ich hotelu w Santa Monica, które oferują pepperoni z dowozem o tej porze.
Tony Hsieh twierdzi – i nie mam powodów, by mu nie wierzyć – że uczestnicy tego wydarzenia zostali klientami Zappos już na zawsze.
Trzy warstwy budowania kultury w organizacji
Jak wybudować taką kulturę w Twojej firmie? Stephen Denning, autor książki Radical Leader’s Guide To Radical Management twierdzi, że jej budowanie odbywa się jednocześnie na trzech poziomach. Pierwszy z nich to narzędzia przywódcze, wśród których prym wiedzie opowieść i wcielanie się w rolę. Dla Zappos ta opowieść wzięła się z… teatru improwizowanego. Podręcznik obsługi klienta dla pracowników tej firmy składa się właściwie tylko z jednej instrukcji: „W każdej sytuacji polegaj na swoim zdrowym rozsądku.” Nie znaczy to jednak, że pracownicy są pozostawiani sami sobie. Jedna z reguł improv (teatru improwizowanego) mówi: „Spraw, by partner wyglądał dobrze.” I to jest coś, co przyświeca wszystkim akcjom podejmowanym przez pracowników Zappos – z każdej interakcji klient musi wychodzić lepszy.
Drugi poziom zmiany kulturowej to narzędzia zarządcze – systemy ocen i pomiarów, rytuały firmowe oraz… tradycja. Tony Hsieh zadbał i o ten aspekt, oczywiście w stylu Zappos. Nowi pracownicy po zakończeniu okresu próbnego dostają tam coś, co w firmowej tradycji określa się mianem the Offer (propozycja). Dostaną swoją podwójną pensję jeśli… rzucą pracę tu i teraz. Założyciel Zappos twierdzi, że nie da się doświadczyć firmy przy rozmowie rekrutacyjnej i dopiero po przejściu okresu próbnego ludzie wiedzą, czy chcą zostać. A pieniądze mają im w tej decyzji pomóc. „Niezadowolony pracownik jest problemem firmy i klienta” twierdzi Hsieh.
Jeśli firma ma wybudowane dwa poprzednie poziomy zmiany kulturowej, narzędzia władzy (jak kary, groźby czy wymuszenia) nie są jej bardzo potrzebne. Ale muszą być opracowane, bo nie wszyscy poddają się zmianie…
Jeff Bezos, właściciel Amazona, zapłacił miliard dolarów za kulturę organizacyjną Zappos. Co by się stało w Twojej firmie, gdyby ktoś zadzwonił i próbował zamówić pizzę?
Żeby nie było, że to dla nas obce kulturowo. Brand24 – firma polska, rosnąca w zawrotnym tempie nie tylko dzięki dobremu produktowi, ale także dzięki filozofii „spraw, by klient wyglądał dobrze”. Jeśli zapytasz ich w trakcie zamawiania usługi o… dobry film, który aktualnie grają w Nigerii? Znajdą Ci coś i zarekomendują, oczywiście.
Bardzo interesujące.
Co ciekawe – z drugiej części wpisu – niejednokrotnie obserwuję w firmach (zwłaszcza korporacjach) że dość dobrze rozwinięte narzędzia zarządcze i narzędzia kar nie idą w parze z rozwijaniem narzędzi przywódczych
i suchar ode mnie:
– Dlaczego mówi się że ktoś jest dobrym przywódcą?
– Bo załatwia sprawy przy wódce,
He he 🙂 Nie piję alkoholu, pewnie nie jestem dobrym przywódcą 😉
Dzięki za wspomnienie o nas 🙂 Staramy się 🙂
Do usług 😉
No to skoro jesteśmy w temacie Pizzy z Zapposa, to polecam ten artykuł: http://www.genroe.com/blog/zappos-service-is-not-for-you
Świetny artykuł, choć absolutnie się nie zgadzam z tezami w nim zawartymi. Autor ma rację: nie da się tego robić konsekwentnie – ale nie o konsekwencję tu chodzi. Raczej o zaskoczenie klienta. Natomiast autor absolutnie nie ma racji mówiąc, że klienci tego nie chcą – przykłady Zappos, Brand24 są autentyczne. Klienci czasem testują limity tego, co mogą. Tak samo to działa u mnie w firmie. Na LiveChat pojawiają się prośby o pomoc w pisaniu prac z brandingu na studia, pytania o analizę konkretnych marek od nowych pracowników, którzy jeszcze nie czują się pewnie… Nawet jeśli nie staną się oni od razu klientami, traktuję ich jak medium, które może nieść pozytywny przekaz o firmie. A to się opłaca.
Autor z Genroe.com ma rację w jeszcze jednej kwestii: dla kogo jest taka historia. Opowiadając ją na szkoleniach pełni rolę edukacyjną niczym biblijne przypowieści.
Jeżeli Zappos chwaliłby się tym kejsem z odbiorcami(klientami), to ich BOK skończyłby jako BIT (Biuro Informacji Turystycznej).
Wiadomo, że takie sytuacje to okazja na zdobycie nowego medium, ale czy jest przykład firmy(lub innej organizacji) która miała dosyć wystawiana ich na takie próby? Takie historie mogłyby posłużyć jako 'drugi biegun’ dla tych pozytywnych. Czy może według Pana lepiej opowiadać tylko te pozytywne historie, żeby nie mieszać w głowach pracowników?
Świetny temat, z chęcią przeczytałbym więcej w temacie Employer Branding z naciskiem na tworzenie stosunków na lini szef (lider) a zespół.
Będzie więcej. Dziś na Periscope mówiłem na przykład o roli szoku w budowaniu marki pracodawcy. Zapisz się na powiadomienia 😉
słuchałem, oglądałem z wielką przyjemnością i zaciekawieniem Panie Tkaczyk 🙂
zapisany, pozdrawiam!
Szybciej znaleźli telefon do supportu Zappos niż to jakiegoś odpowiednika pizzyportal?
Zastanawiam się na ile te viralowe historie są rzeczywiste a na ile są tworzone przez kreatywne działy marketingowe w tych firmach…
Byli w pokoju z prezesem Zappos 🙂
Rozumiem, w takim razie, że nie dzwonił jako „tajemniczy klient” 😉
p.s.
swoją drogą tak robią np. hipermarkety – wręcz co tydzień mają ranking który market „wygrał” w rywalizacji tajemniczy klient.. ale to już inna historia.
Wiem, pracuję np. z Leroy Merlin 🙂
Mick Griffin <3
Kiedyś do naszego sklepu dodzwoniła się pani, która szukała pieluszek do pływania w rozmiarze u nas niedostępnym (szukała bardzo dużych, a my sprzedajemy dziecięce). Zapisałam sobie jej telefon i znalazłam poszukiwane przez nią rozmiary w sklepie naszej konkurencji. Zadzwoniłam do pani i skierowałam ją tam, ku jej wielkiemu zdziwieniu i uciesze. Nie wiem czy do nas wróci, ale mam za to poczucie zrobienia dobrego uczynku. 🙂
Bardzo dobry przykład 😉
Padłam po przeczytaniu tego zapytania o film w Nigerii. ;p Świetne podejście!
Prawda?
Ciekawy pomysł z odprawą dla odchodzącego. Zgadzam się absolutnie z twierdzeniem, że „Niezadowolony pracownik jest problemem firmy i klienta”, zwłaszcza, że sam obserwuję bardzo często, że z Polską podatnością na narzekanie to właśnie ten niezadowolony pracownik podkopuje morale i obniża motywację do pracy całego zespołu.
Z tego co mi wiadomo to AmRest propaguje podobne wartości na zasadzie „tak, na wszystko”, ale nie wiem jak radzą sobie w zdobywaniu internetu.
Obsługa klienta, to bez względu na branżę, jedna z najważniejszych rzeczy, jeżeli chodzi o przewagę konkurencyjną. Nadal dziwie się obserwując podejście niektórych sprzedawców, którzy zachowują się jak by sprzedawali w mięsnym za czasów PRL. Szczególnie, że coraz więcej mamy przykładów tego, że można zadbać o klienta i nie jest to wcale takie trudne.
Już nawet nie mówię o zamawianiu pizzy. Ostatnio miałem taką sytuację, że chciałem kupić mikrofon, aby nagrać podcast. Byłem przejazdem w takim mieście ok 50 tys. mieszkańców. Już nie mówię nawet, że ciężko było znaleźć numer na telefonie, bo strony sklepów komputerowych były nadal osadzone w starej architekturze, nie przystosowanej do komórek. Jednak udało mi się zdobyć kilka numerów. Dzwoniąc wszędzie po kolei, ciągle dowiadywałem się, że mikrofonu nie ma. Dodawałem więc na końcu pytanie, czy mogą mi polecić jakiś inny sklep w okolicy, bo nie znam rynku w tym mieście. Oczywiście nikt z 5 sklepów nie chciał wskazać innego sklepu, a bo to konkurencja, bo oni nie wiedzą. Zupełnie nie rozumiem, jak funkcjonujący sklep, może nie wiedzieć nic o swojej konkurencji. Przecież zawsze może zdarzyć się tak, że zabraknie nam czegoś w sklepie, a mamy klienta, który chce to kupić. Jeżeli nawet nie chcieli mi dawać namiarów na konkurencję (czego nie rozumiem, przecież i tak nie mieli w swoim sklepie tego co chciałem, a informowałem ich że towar potrzebny mi jest na już), to mogli wziąć ode mnie numer. Zadzwonić po konkurenci i sprawdzić, czy mogą mi sprzedać ten towar. Proste, jeżeli tylko wyjdziemy ze schematu w którym to płaci się obsłudze za dupogodziny, a nie za obsługę klienta i sprzedaż.
Dla mnie obsługa klienta to podstawa w każdym biznesie:)
Bardzo ciekawy wpis, który dał mi do myślenia, bo z własnego doświadczenia, mam takich sytuacji bardzo dużo. Pracuję z klientem i ludzie, gdy mnie widzą od razu podchodzą do mnie. Nie jestem ekspertem od zarządzania personelem, ani w ogóle zarządzania, ale wydaje mi się, że klienci wracają nie tylko dlatego, że zostali profesjonalnie obsłużeni.
Po prostu, gdy potrzebują jakiegoś produktu, a my go nie mamy, zostają przeze mnie odesłani do konkurencji. No i widzę ich ponownie, uśmiechniętych i zadowolonych.
Wydaje mi się, że trzeba stawiać na naturalność i szczerą chęć pomocy klientowi. Podstawowe wartości, którymi powinien kierować się każdy człowiek (a o których zapominamy) to fundament do udanej relacji – nie tylko z klientem.
Jeśli jakiegoś produktu nie oferujecie, to nie odsyłacie do „konkurencji” – bo wy sami ją przecież nie jesteście 😉
Jesteśmy, bo oferujemy te same produkty co konkurencja, ale jeśli u nas nie ma akurat czegoś na stanie, to odsyłamy do nich właśnie 🙂
Paweł, niestety promujesz nieprawdę. Byłem w Zappos na szkoleniu z kultury organizacyjnej i wszystko, o czym pisał Tony w swojej książce, a także co próbowali nam sprzedać na szkoleniu to jedna wielka bajka, nie mająca żadnego odzwierciedlenia w rzeczywistości.
Jeff Bezos niestety dał się nabrać i gdy tylko wygasły zapisy umowy o sprzedaży, zwolnił Hsieha i przejął kontrolę nad firmą.
Sama firma, gdy ją odwiedzałem, to zwykły drop-shipping przez Amazona, który generował dziesiątki, jeśli nie setki milionów strat. Amazon nie chciał ujawnić tych danych, a gdy poprosiłem o spotkanie z dyrektorem finansowym Zappos, usłyszałem, że musiałbym zapłacić kilka tysięcy dolarów za przywilej zaproszenia go na drinka. (nie pamiętam już ile dokładnie, ale koszt nie uzasadniał korzyści).
Moja trenerka kultury organizacyjnej musiała dorabiać wyprowadzając psy pracowników na spacer w przerwie obiadowej. I te psy przyprowadzali menedżerowie, bo zwykłych pracowników nie było na nie stać. Większość pracowników zarabiała pensję minimalną, mieli dużą rotację kadr co widać było przez szybę na sali operacyjnej call centre, a najdłuższa rozmowa z klientem trwała 10 godzin, czym chwalili się na tablicy.
Paweł, załóż kapelusz klienta, który kupił buty przez internet. Chcesz je reklamować, bo dostarczyli np. nie ten rozmiar, który zamówiłeś, dzwonisz na infolinię i pracownik przez 10 godzin rozwiązuje Twój problem. Ja bym zwariował!
Znalazłem właśnie zdjęcia z tej wizyty. Większości nie mogłem fotografować. Jest tylko to, na co mi pozwolono, ale i tak to wystarczy.
Poza tym polecam książkę z ub. roku, która co nieco tłumaczy https://amzn.to/4bCFvT6