Dostęp zamiast posiadania

Nowe pokolenie konsumentów, wychowane w czasach dobrobytu, nie ceni już posiadania rzeczy. Zamiast tego chcą mieć dostęp. Wykorzystaj to!

Kategorie: Marka i marketing

34

„Jedzenia nigdy nie jest za dużo.” mówi prehistoryczna bohaterka filmu Krudowie do swojego nowego kolegi, który dziwi się, dlaczego jaskiniowcy obżerają się na zapas i do nieprzytomności, zamiast wziąć dokładnie tyle, ile potrzebują. W filmie ci, którzy nie mają pomysłów jedzą rzadko, nawet raz na tydzień. Bardziej rozwinięty kolega potrafi sobie upolować coś zawsze wtedy, kiedy przyjdzie mu ochota. Nic więc dziwnego, że ich podejścia do gromadzenia rzeczy różnią się diametralnie.

Możesz się śmiać z jaskiniowców, ale uświadom sobie jedno: Twoi klienci też dziś dzielą się na tych bardziej i mniej rozwiniętych. I nie jest to ich wina, to podejście wynika po części ze zmian ustrojowych, jakich doświadczyliśmy pod koniec ubiegłego wieku. Pokolenie moich rodziców wychowało się wśród pustych półek sklepowych, więc kiedy „rzucono towar”, kupowali na zapas, bo nie było wiadomo, kiedy znowu się pojawi. Dziś możemy się dziwić, dlaczego ktoś kupował meble, których nie potrzebował, by potem wymienić ewentualnie na lodówkę lub paliwo, ale nie da się zaprzeczyć: mentalność „zbieracza” bardzo się wtedy przydawała.

Pokolenie urodzone po roku 1990 wyrasta wśród dobrobytu, otoczone rzeczami, po które wystarczy jedynie wyciągnąć rękę (uzbrojoną w kartę kredytową). Z powszechnej świadomości zniknęło pytanie „czy dostanę…?”, zastąpione „gdzie dostanę?” oraz „ile to kosztuje?”. W konsekwencji, nie są przywiązani do idei posiadania (nie wspominając już o posiadaniu na zapas). Od posiadania wolą dostęp.

Kiedy byłem nastolatkiem, szczyciłem się posiadaniem kolekcji płyt CD z moją ulubioną muzyką. Kiedy przyszła era digitalizacji, kupowałem muzykę w iTunes – chciałem ją posiadać, nawet w wirtualnej formie. Przyszedł jednak moment, kiedy uświadomiłem sobie, że nie słucham wszystkich utworów, które „mam”. I płacenie za piosenki w iTunes zastąpił abonament w Spotify (a potem Apple Music). Zamiast gromadzić wielką kolekcję muzyczną, z której nie korzystam, płacę za dostęp do jeszcze większej kolekcji.

Wiele biznesów dostrzega ten trend. Zamiast gromadzić elektroniczne książki mogę zapłacić miesięczny abonament za dostęp do Legimi (lub Storytel dla książek audio) i czytać co chcę wtedy, kiedy chcę. Wiele polskich miast ma już systemy miejskich rowerów – nie musisz mieć roweru na własność, wystarczy go wypożyczyć wtedy, kiedy potrzebujesz. Amerykański Zipcar zastosował dokładnie ten sam model do… samochodów. I okazuje się, że to działa, Zipcar rozwija się całkiem sprawnie korzystając z mentalności nowego pokolenia, które już nie chce gromadzić. W Polsce mamy flotę Panek i wiele wypożyczalni specjalistycznych: auta sportowe, luksusowe, dostawcze…

Jak myślisz, dlaczego młodzi ludzie coraz częściej nie mają telewizorów? YouTube zapewnia im dostęp do tego, co chcą oglądać bez płacenia za kanały telewizyjne, których nie potrzebują. Płacimy abonament za Netflix czy Player.

Zastanów się: czy naprawdę potrzebujesz kosiarki w garażu? Pomyśl o innych rzeczach, których możesz się z czystym sumieniem pozbyć, bo większość czasu po prostu stoją bezużyteczne. Serwisy takie jak OLX czy Rentalo to pomysły, które doskonale wykorzystują ten trend. Spotify killed the iTunes star. Pomyśl: czy możesz to jakoś wykorzystać w swoim biznesie?

 Cześć! 

Nazywam się
Paweł Tkaczyk

Zarabiam na życie opowiadaniem historii. Jestem strategiem, właścicielem agencji MIDEA, autorem trzech bestsellerowych książek i mówcą publicznym. Wśród moich klientów są firmy takie jak Orange, GlaxoSmithKline czy SONY.

  • Katarzyna Makowska pisze:

    Nie ma dnia, żebym nie zachwycała się funkcjami spotify. Kocham i nie wyobrażam sobie teraz życia bez tej aplikacji.
    A Legimi właśnie wczoraj zaczęłam testować załamama dostępnością niektórych książek w księgarniach.

  • Bardzo ciekawy i otwierający nowe horyzonty artykuł. Nie zwróciłem na to uwagi, ale to prawda. Młode pokolenie idzie w stronę dostępu do danej rzeczy, a nie jej posiadaina. Jest to też bardziej ekologiczne. Wpisuje się zatem w dwa trendy, które młode pokolenie mocno promuje.

  • To samo dotyczy mieszkań – można kupić (i mieć) albo wynajmować (mieć dostęp). Ciekawe, czy to pokolenie urodzone po 1990 też będzie wolało na tym polu wykupić dostęp, czy może jednak mieszkanie jest w innej kategorii :)

    • Widziałem badania, które mówią, że sporo młodych ludzi jednak woli wynajmować niż mieć. Zobacz, mieszkanie z kredytem na 30 lat uwiązuje Cię do jednego miejsca praktycznie na większą część życia. Nie możesz korzystać z okazji, które życie przed Tobą stawia (a które wymagają przeprowadzki). Nie wiem jak Ty, ale 10 lat temu ja nie wiedziałem, co będę dziś robił. Tak samo nie wiem, co będę robił za 10 lat :)

      • Ale płacąc ratę kredyty w wysokości czynszu najmu po tych 30 latach jednak z czymś się zostaje. Mnie często po prostu ogarnia jakiś lęk, że nie zawsze będę miał siły i zdrowie pracować. Lepiej mieć coś własnego na czarną godzinę. Chyba.

        • Aenyeweddien pisze:

          Z tym drobnym szczegółem, że rata zazwyczaj jest trochę wyższa od ceny najmu, no i zawsze można wynająć tylko pokój (ale nie przy właścicielach, tylko w tzw. mieszkaniu studenckim).
          Po 30 latach… możesz nie żyć z przepracowania i nerwicy, żeby zarobić na spłatę tego magicznego kredytu. Zostaniesz z mieszkaniem używanym, często do remontu, dawno już niewartym pieniędzy, które za nie zapłaciłeś.
          Mieszkanie może być zabezpieczeniem na czarną godzinę ale równie często jest przyczyną owej czarnej godziny. Wypadek, upadek firmy, w której pracujesz. A kredyt spłacić trzeba (są opcje zamrażania, są ubezpieczenia, ale to może nadal nie wystarczyć).

          Mnie najbardziej martwi trend programów dofinansujących zakup mieszkań wprowadzających zapisy, że takie mieszkania nie mogą być wynajmowane w czasie trwania dofinansowania. Ale może tylko straszą. Dla mnie jednak taki warunek jest absolutnie nie do przyjęcia.

          Ogólnie mamy w Polsce jeszcze taką mentalność posiadania tego swojego mieszkania. Bardzo dużo ludzi w różnym wieku jest głęboko zdziwiona kiedy mówię, że nie planuję kupować mieszkania. Jako tłumaczenie rozumieją jedynie mobilność… Ale jest jeszcze to, że jako dla samotnej, młodej osoby bez historii kredytowej jestem dla banków bardzo niewiarygodną osobą i zdolność kredytową mam bardzo niską. Gdybym miała kupić mieszkanie musiałabym mieszkać w starym bloku gdzieś z dala od centrum. Wynajmując mogę mieszkać w samym centrum miasta (choć blok nadal jest stary ;) ) i mogę tam mieszkać tak długo jak stać mnie zapłacić odstępne i rachunki. Przestanie mnie na to stać, to zamieszkam gdzieś dalej, gdzieś taniej. Ale taka zmiana to kwestia miesiąca, a nawet tygodnia, a nie pół roku albo dłużej gdybyśmy chcieli sprzedać jedno mieszkanie z hipoteką i kupić tańsze.

          A teraz wyobraźmy sobie wyprowadzkę za granicę… ;)

          • 1. Wszystko zależy od kontekstu. Wynajmowanie „pokoju studenckiego” dla czteroosobowej rodziny jest kiepskim pomysłem.
            2. Myślę, że mimo wszystko cena wynajmu mieszkania o powierzchni około 75 metrów będzie wyższa niż rata (przynajmniej tak jest w Warszawie).
            3. Scenariusz z „zostaniem na lodzie”, który przytaczasz jest tak samo niebezpieczny w przypadku wynajmu. Przecież nikt za darmo nie będzie Ci wynajmował. A „mrożenie” czynszu najmu jest trudniejsze od zamrożenia kredytu.
            4. W przypadku kredytu i pogorszenia sytuacji zawsze można sprzedać mieszkanie spłacając kredyt i kupić mniejsze (o ile spłaciło się już odpowiednią część kapitału).

            Myślę, że nie ma jednej dobrej odpowiedzi – kupić czy wynająć. Wszystko zależy od kontekstu. Zgadzam się, że dla osób samotnych, bez rodziny wynajem będzie znacznie tańszym i lepszym rozwiązaniem. Ale dla czteroosobowej rodziny bardziej liczy się stabilizacja, a tutaj mieszkanie na swoim jest moim zdaniem bardziej sprzyjające.

            Analogicznie jest z mediami:
            Jeśli chcę z żoną obejrzeć komedię, to korzystam z opcji „wypożyczenia” jej w iTunes, bo rzadko kiedy wracamy do raz obejrzanego filmu. Co innego będzie w przypadku filmu Disneya lub Pixara dla dzieciaków – te filmy ogląda się po kilka razy i wtedy bardziej opłaca się kupić kopię w iTunes lub na DVD.

  • Spotify odmieniło moje muzyczne życie. Dzięki Twojemu tekstowi trafiam na Legimi i…. czuję, że odmieni moje książkowe życie. Święta racja – dzisiaj dostęp staje się o wiele ważniejszy niż własność.

  • Radek Jurzysta pisze:

    OK, Spotify i inne tego typu serwisy/usługi są w porządku, z pewnymi zastrzeżeniami:
    – Nie wszystko jest na Spotify (np. niedawno nie bylo Led Zeppelin – nie wiem jak teraz). Dodatkowo drażni wprowadzanie ograniczeń terytorialnych.
    – Posiadanie rzeczy daje często fizyczną przyjemność z obcowania. Trzymając się rynku muzycznego, wolę fizyczną, świetnie wydaną płytę, z odpowiednią, ładnie wydrukowaną wkładką, niż dostęp do tej samej płyty przez internet za mniejsze pieniądze.
    – Kwestia używalności takich zasobów. Płytę włożę do odtwarzacza w samochodzie i mogę słuchać bez przeszkód. Tego samego nie zrobię z muzyką ze Spotify. Książki z Legimi też nie przeczytam na Kindlu (piszę o abonamencie, nie o kupowaniu).

    Żeby nie było że jestem malkontentem, mam nadzieję że technologia i możliwości pójdą w stronę niwelującą takie niedogodności, bo sam model faktycznie na to zasługuje.

    • Sławek Ludwiczak pisze:

      Akurat przykład z płytą CD i spotify nie do końca trafiony chyba, bo prawie każdy nowszy odtwarzacz ma przecież AUX, albo w najgorszym przypadku można się zaopatrzyć choćby w transmiter FM. Spotify pozwala zapisywać sobie piosenki offline, gdy mamy premium, więc dopóki masz abonament, to również posiadasz fizycznie utwory na swoim urządzeniu.

      • Spotify jest też fajne na imprezę – można wykupić dostęp na tylko 30 dni i tworzyć imprezowe playlisty, każdy gość może dodać coś swojego. A wszystko w cenie zwykłej imprezowej składanki.
        Ja spotify wykupiłem też na wakacje – właśnie do samochodu. Dobrze działa odtwarzanie przez bluetooth (mam zestaw Parrot). Nie jestem audiofilem :)

      • Radek Jurzysta pisze:

        Przykład z CD/Spotify jest idealny, bo pokazuje że muszę mieć jakąś przejściówkę, protezę, która pozwoli mi korzystać z muzyki w taki sam sposób jak z płyty CD. Transmittera FM nawet nie wspominam bo nie po to płacę za pliki mp3 w 320 kbps albo w formacie bezstratnym, żeby mordować je transmisją radiową :)

    • Słucham Spotify w samochodzie, więc tu przewaga płyty ginie. Co do fizycznego obcowania – zgadzam się. To rozbija się o kwestię powodu, dla którego kupujesz. Jeśli kupujesz, żeby „doświadczać” książki lub płyty, fizyczna forma nadal ma przewagę :)

  • Jeszcze jedna sprawa do „posiadania” utworów w postaci cyfrowej – niedawno głośna była sprawa aktora (chyba Bruce Willis), który zastanawiał się, czy jego bogata kolekcja iTunes będzie mogła być odziedziczona przez dzieci. Teraz nie ma możliwości zmiany posiadacza danej kolekcji. A płyta CD pozostanie na wieki ;) To chyba kolejny argument za subskrypcjami.

      • To zależy. Moim zdaniem subskrypcje są lepsze (ZA) od elektronicznego „posiadania”, które nie jest wcale posiadaniem, bo nie da się odsprzedać kopii. A gorsze (PRZECIW) jeśli ktoś chce przekazać dziedzictwo kolekcji (w formie fizycznych nośników). :) Płyty, książki itp. można sprzedać na Allegro i odzyskać część środków. A ebooków (chyba) nie można. Dlatego cieszę się, że kupiłem Grywalizację w formie papierowej – teraz cieszy się nią kolejny użytkownik Allegro, a ja cieszę się z 2/3 kwoty, którą wydałem. A Paweł pewnie cieszy się mniej ;)

        • Nie mam z tym najmniejszego problemu :) Książki są po to, żeby je czytać. Sam regularnie rozdaję te, które już przeczytałem – pod tym względem fizyczna forma nadal jest lepsza :)

          • Agata Czarnik pisze:

            Ja to mojej grywy nie oddam nikomu…wracam do niej bardzo często :) (chyba zbieractwo ksiązkowe mi nie przejdzie) …

  • Nie znałem wcześniej spotify, zapowiada się obiecująco.

    Posiadanie dostępu do czegoś zamiast posiadania – to mniej klamotów branych z sobą, czyli bardziej mobilny tryb życia.

    Sam mam stertę płyt cd/dvd, która właściwie tylko leży i się kurzy. Nastała era informacyjna i do tego mobilna. Internet zadomowił się na dobre w telefonach i z pewnością rozwój tego obszaru jeszcze kosmicznie pójdzie do przodu.
    Rewelacja, bo większość rzeczy będzie można załatwić nawet nie podchodząc do komputera i styl życia będzie jeszcze bardziej uniezależniony od miejsca.

    • jakubhajost pisze:

      Serio? Nie znałeś Spotify, Deezera, Rdio?

  • Versoo pisze:

    Możliwe że bardzo spłycam teorie artykułu ale czy abonament telewizji kablowej, satelitarnej to nie pewnego rodzaju „dostęp”? Dostajemy milion kanałów z których nie korzystamy ale mimo wszystko je mamy (głównie satelity) i jak już kiedyś się trafi interesujący program to mamy do niego dostęp. Wiadomo że ceny są nie porównywalne do Spotify ale mimo wszystko wydaje mi się to takie samo rozwiązanie czy też się mylę?

  • Tomasz Biegański pisze:

    Nie do końca zgodzę się ze stwierdzeniem, że młode pokolenie już nie chce gromadzić. Dotyczy to raczej części pokolenia, zapewne większej niż w przypadku pokoleń naszych rodziców i dziadków. W moim odczuciu wygra nie ten, kto postawi w całości na udostępnianie, a ten, kto zauważy, że w społeczeństwie funkcjonują warte uwagi grupy, różniące się podejściem do chęci posiadania i gromadzenia. Nieprzypadkowo w komentarzach przewijają się głosy osób, dla których posiadanie oznacza przyjemność, jakiej nie zaznają dzięki temu, co tylko pożyczą. Jako bibliofil doskonale te osoby rozumiem ;)

    A propos przykładów – nie zawsze to co pożyczamy będzie idealnym substytutem tego, co moglibyśmy mieć na własność. W przypadku muzyki nie widzę takiego problemu, ale już przykład z miejskim rowerem do mnie nie trafia. Dla wielbiciela rowerów górskich nie będą one alternatywą. Zapewne długo jeszcze nie powstanie tyle wypożyczalni, by większość mieszkańców miała je „w zasięgu ręki”. I zawsze istnieje ryzyko, że wszystkie rowery będą wypożyczone, a nam pozostaną poszukiwania innych środków lokomocji :)

  • Z jednej strony rzeczywiście, wzięcie do ręki prawdziwej książki lub płyty CD to uczucie magiczne, ale z drugiej.. to tylko kilka sekund, a potem te rzeczy leżą na półkach zakurzone przez wiele lat. Generalnie uruchomienie np. Spotify jest dużo prostsze i szybsze niż cały proces związany z płytą CD – najpierw ją trzeba znaleźć, potem przetrzeć szmatką ;), potem włożyć płytę do odtwarzacza i potem jeszcze wybrać ulubiony kawałek. A jak Ci się płyta znudzi, to musisz od nowa tą samą procedurę powtarzać z inną płytą. A w aplikacji tylko klikasz w inny utwór. Oszczędność czasu i wygoda jak nic. Z kolei książki jeszcze kupuję, bo jednak na komputerze mi się źle czyta ebooki, może kiedyś zmienię zdanie, jak kupię sobie tablet. Ale takie Legimi mnie nie zadowala, bo wybór książek tam jest bardzo mały, przynajmniej dla mnie (znalazłam ze 2-3 pozycje biznesowe, które mnie zainteresowały). Swoją drogą.. czy ktoś zna serwis z audobiookami z abonamentem miesięcznym ?

  • jakubhajost pisze:

    Moim zdaniem to nie jest kwestia pokoleniowa, a raczej technologiczna.
    Czymże jest abonament telewizyjny, opłata za dostęp do kablówki, opłata za internet, abonament telefoniczny, itd, jeśli nie opłatami za dostęp do pewnych dóbr.
    Tak naprawdę to technologia (czytaj: internet) pozwoliła na opłaty za dostęp do zasobów muzycznych, filmowych czy książkowych. Bo chyba nikt nie powie, że wypożyczalnie rowerów, czy samochodów powstały wczoraj, co?

  • Od kilku dni zastąpiłem czytane książki, tym oto blogiem. Podróżuję wśród wpisów bez konkretnego celu, kończąc czytać jeden klikam w link i idę dalej. Pomysły rodzą się same w głowie i chęć do działania jest największa od kilku dobrych lat.

    Muszę powiedzieć, że dawno żaden blog tak mnie nie pochłonął. Pewnie przez to, że obecnie poruszana tu tematyka jest mi bardzo bliska. Piszę to by podziękować tobie za tą ciekawą wiedzę i czekam na nowości! Dzięki :)

  • Oczywiście przykłady można by mnożyć. Podsumowując wczoraj rządził hardware czyli chcesz posłuchać muzyki – kupujesz walkman/odtwarzacz mp3 czy iPod. Dziś jest trend software’owy czyli, aby to samo zrobić – instalujesz aplikację i słuchasz spotify.

  • Ten trend dobrze wróży dla mojej działalności DIY. Pomyśl jak możesz wykorzystać kolejny raz daną rzecz, a nie kupować nową. :)

  • Marta Gądek pisze:

    Trend jest coraz silniejszy i coraz lepiej badany. Wg. raportu Fundacji Digital Poland subskrybujemy przeciętnie 5,7 usług, podczas gdy rok wcześniej tylko 3,9, więc jak widać coś jest na rzeczy :) Warto spojrzeć na to jak zróżnorodne i nieoczywiste biznesy przechodzą na ten model. Przy okazji jesli ktoś jest zainteresowany jak to wygląda w praktyce zapraszam na międzynarodową konferencję https://subscriptionday.pl/

  • {"email":"Email address invalid","url":"Website address invalid","required":"Required field missing"}
    >