Intercyza social media

Kategorie: Social media

4

W latach siedemdziesiątych ubiegłego wieku wojskowi przedstawiciele junty grozili śmiercią jednemu z argentyńskich pisarzy. Jorge Luis Borges, jeden z najwybitniejszych przedstawicieli latynoskiej literatury, miał wówczas ponad siedemdziesiąt lat i sporo doświadczenia życiowego. Odpowiedział oprawcom: „Jak inaczej można grozić komuś, niż śmiercią? Czymś interesującym, nowym byłoby grozić komuś… nieśmiertelnością.”

Borges zmarł w 1986 roku i nie dane mu jest zobaczyć, że jego „nowe i interesujące” staje się rzeczywistością w świecie wirtualnym.

Wszyscy jesteśmy nieśmiertelni

W 2013 roku Ann Barnes, komisarz kryminalny w hrabstwie Kent wymyśla akcję, która ma zbliżyć policję do młodych ludzi. Wymyśla stanowisko „młodocianego komisarza” z pensją 15 tys. funtów rocznie. W wyniku akcji promocyjnej zgłasza się 165 kandydatów, ostatecznym wyborem jest 17-letnia Paris Brown.

Niedługo po nominacji w brytyjskim tabloidzie Daily Mail ukazuje się artykuł, który opisuje Paris Brown jako „pyskatą, egotyczną” nastolatkę o radykalnych poglądach na temat imigrantów, eksperymentującą z narkotykami. Wszystko to na podstawie lektury jej tweetów z poprzednich kilku lat. Brown (wtedy w wieku 14-16 lat) pisała między innymi:

  • OH MY GOD WILL YOU PIKEYS STOP NICKING THE FUCKING TRAIN METAL. I’m on a fucking replacement bus, fucking stupid moronic fucks. (OH MÓJ BOŻE, DLACZEGO ŻULE KRADNĄ METAL Z TORÓW! Siedzę w pier…nym autobusie zastępczym, głupi popier…ni debile.)
  • Everyone on Made In Chelsea looks like a fucking fag. (Każdy w Made In Chelsea wygląda jak pier…ny pedał.)
  • Fucking hell why are the people from Direct Pizza so difficult to talk to!! IT IS CALLED ENGLISH. LEARN IT. (Do k…wy nędzy, dlaczego tak trudno dogadać się z ludźmi z Direct Pizza!! TO JEST ANGIELSKI. NAUCZ SIĘ GO.)

Konferencja prasowa, na której Paris tłumaczyła się z tych tweetów zakończyła się dramatycznie, nastolatkę zalaną łzami wyprowadzał ojciec, chroniąc ją przed dziennikarzami.

Pisanie takich rzeczy nie jest specjalnie wielkim wybrykiem – uwagi, którymi dzieciaki wymieniają się na imprezach we własnym gronie są równie (jeśli nie bardziej) niewybredne. Problem jednak polega na tym, że w świecie realnym te uwagi mają konkretnych odbiorców i kontekst, który powinien umrzeć razem z zakończeniem imprezy. W świecie online takie zdanie pozostaje nieśmiertelne.

Nieulotność kapitału (także społecznego)

Nie wiem jak Ty, ale ja robiłem (i mówiłem) równie głupie rzeczy, kiedy miałem 15 lat. Potem zmieniłem się, zmądrzałem i nie podpisałbym się pod sporą częścią moich nastoletnich poglądów. To jest naturalna kolej rzeczy: zmieniamy się. Ulotność jest przyjacielem tej zmiany, trwałość jest jej wrogiem.

„Kocham Cię” jest ulotne. Rocznik demograficzny 2013 potwierdza to wyraźnie: na 10 par, które powiedziały sobie „tak” w dużym mieście w 2012 roku, 4 dopowiedziały „może jednak nie” w najbliższym czasie i się rozwiodły. Jednak poza „Kocham Cię” jest jeszcze majątek trwały i dzieci, sprawy mało ulotne. Jeśli nie myślisz o tym w czasie mówienia sakramentalnego „tak”, może Cię czekać batalia w sądzie: o podział majątku, o prawo opieki nad dziećmi. Jeśli chcesz te sprawy uregulować w sposób cywilizowany, podpisujesz intercyzę.

Jednak social media ze swoją „klątwą nieśmiertelności” wniosły jeszcze jedną rzecz w skład majątku trwałego. Co z Waszymi wspólnymi „cyfrowymi śladami”? On ma nadal Twoje zdjęcia w bikini, Ty masz nadal jego pełne pasji listy… Nie wspominając o tym wideo z namiętnej nocy, w którym oboje się troche zagalopowaliście. Kiedyś zraniony kochanek mógł Twoje zdjęcia pokazać gronu kilku znajomych, upublicznianie kosztowało mnóstwo czasu i wysiłku, dla wielu skórka nie warta wyprawki. Dziś pokazanie Twojego zdjęcia całemu światu to kwestia kilku kliknięć, pojawiło się nawet zjawisko revenge porn websites czyli witryn, na których ludzie publikują nagrania swoich ex – najczęściej wbrew ich woli. Nagrania, których kontekst powinien zniknąć razem ze związkiem.

Jest do tego aplikacja!

Problem nie jest wydumany i zaczyna się długo przed małżeństwem. Nastoletnie pary schodzą się i rozchodzą, tworząc w międzyczasie mnóstwo cyfrowych śladów, które powinny pozostać prywatne albo po prostu zniknąć. I nie chodzi nawet o pornografię – rzeczy, które robisz i mówisz kiedy jesteś zakochany często nie zasługują na pozostawienie. Sam patrzysz na nie z perspektywy lat i mówisz: żenujące. Zobacz poniższy film:

Typowa nastolatkowa miłość, prawda? Dwie dziewczyny (lub chłopaków) później nie chcesz nawet sam tego oglądać. Masz szczęście: w aplikacji jest funkcja, która umożliwia Ci kontrolę nad tym, co zostaje we „wspólnej” przestrzeni. Słowem: możesz wymazać ślady cyfrowego związku u siebie i u partnera.

Inną aplikacją, która to umożliwia jest choćby Avocado.

A teraz poważnie: intercyza social media

Ann-Margaret Carrozza, prawniczka z Nowego Jorku, przygotowuje intercyzy dla par od ponad dziesięciu lat. Umowy takie regulują wszystkie sprawy związane z funkcjonowaniem małżeństwa, podziałem majątku, opieki nad dziećmi, prawami i obowiązkami małżonków w czasie trwania związku… W ostatnim czasie w tych umowach zaczynają się pojawiać – na prośbę klientów – zapisy związane z praktykami w social media. Carrozza twierdzi, że popyt jest ogromny, robi do pięciu takich umów tygodniowo.

W wywiadzie, którego udzieliła telewizji ABC News podaje – poza ekstremalnymi przykładami, czyli revenge porn – także rzeczy „z życia wzięte”: małżonkowie jadą na wakacje. Żona nie podoba się sobie w bikini a mąż, w pełni tego świadom, wrzuca jej zdjęcia na Facebooka. To „naruszenie umowy” może go kosztować od kilkuset do kilkdziesięciu tysięcy dolarów „za epizod” (czyli za każdy tweet czy wpis).

Możesz się śmiać z Amerykanów, ale zastanów się: czy potrafisz powiedzieć, jak Twoja druga połowa zareaguje na różne warianty Twojej (czy Waszej wspólnej) aktywności w social media? A co będzie, kiedy się rozstaniecie?

 Cześć! 

Nazywam się
Paweł Tkaczyk

Zarabiam na życie opowiadaniem historii. Jestem strategiem, właścicielem agencji MIDEA, autorem trzech bestsellerowych książek i mówcą publicznym. Wśród moich klientów są firmy takie jak Orange, GlaxoSmithKline czy SONY.

  • Niedawno w niemieckiej Koblencji sąd nakazał fotografowi(!) usunięcie wszystkich zdjęć o zabarwieniu erotycznym, na których znajdowała się jego była partnerka (która wcześniej świadomie i dobrowolnie mu pozowała).
    Można z tej historii wyciągnąć dwa ciekawe wnioski:
    1. Nawet bez podpisania intercyzy jest jeszcze nadzieja na ochronę prywatności. Ba, nawet w związku małżeńskim nie trzeba wcześniej być.
    2. Po m.in. grach na Steamie, strumieniowanej muzyce, czy e-bookach traktowanych jako usługa, a nie produkt, mamy kolejny przykład na to, że prawo własności zostaje we współczesnym świecie zastąpione licencją. Co ciekawe, tyczy się to również produktów wykonanych przez nas samych, których teoretycznie jesteśmy pełnoprawnymi właścicielami – jak w przypadku wspomnianego fotografa.

  • Borges to mój ulubiony pisarz ever! Tylko on mógł powiedzieć coś tak genialnego! A jeśli chodzi o revenge porn websites i ostatni akapit Twojego artykułu to… kurde… no, aż strach się bać… 😉

  • Aneta Matyjaszek pisze:

    Bardzo ciekawy artykuł. I znak czasów. Wiem, że taka jest rzeczywistość.Tylko, że witki mi opadają, jak pomyślę, że kolejną rzecz/obszar muszę uregulować taką „intercyzą” i się zabezpieczyć. Kurcze, to już zwykła przyzwoitość nie wystarcza?

  • Są też już firmy profesjonalnie zajmujące się wymazywaniem kompromitujących materiałów umieszczanych w sieci. Aspirujący młodzi politycy lubią te firmy.

  • {"email":"Email address invalid","url":"Website address invalid","required":"Required field missing"}
    >