Jesteś na lotnisku. Długi dzień powoli się kończy. Czekasz na swój samolot w niepewności, bo pogoda jest taka sobie i kilka lotów już odwołano. Niestety – jak się za chwilę okazuje – Twój także. A był to wyjątkowo zatłoczony samolot. Oczywiście, że są nerwy, ale wszyscy starają się zachowywać w sposób cywilizowany.
Przydzielaniem pasażerów do kolejnych samolotów zajmuje się jedna pracownica obsługi lotniska. Kolejka ciągnie się w nieskończoność, irytacja rośnie. Wtedy pojawia się On. Broda wysoko podniesiona, nie patrzy w oczy współpasażerom, przebija się do biurka obsługi. Hegemon z „Kajka i Kokosza”, tylko w garniturze i z torbą na laptop. Jego bilet z głośnym trzaskiem (dla podkreślenia wagi jego słów) ląduje na blacie.
„Muszę się dostać na najbliższy lot. I musi to być PIERWSZA KLASA!” oznajmia tonem przećwiczonym w Mordorze na stojących w kolejce po flat white junior accountach. Działało zawsze, rozpierzchali się niczym bakterie przed nowym Domestosem. Tymczasem…
„Bardzo mi przykro,proszę Pana… Chętnie znajdę Panu miejsce, ale najpierw muszę się zająć ludźmi w kolejce. Wrócę do Pana jak tylko skończę.” Profesjonalne zatroskane spojrzenie, uśmiech na koniec – odpowiedź pracownicy lotniska jest doskonała. Jednak pasażerowi daleko do zadowolenia. Musi sięgnąć po Ostateczny Argument.
„Czy pani wie, kim ja jestem?!” Zadziałało. Pani z obsługi naziemnej spojrzała mu w oczy, odłożyła bilet, którym się w tej chwili zajmowała, uprzejmie się uśmiechnęła i sięgnęła po mikrofon.
„Czy mogę prosić o państwa uwagę?” rozpoczęła, jej głos niósł się przez głośniki po całym terminalu. „Mamy tu pasażera, który nie wie, kim jest. Jeśli ktokolwiek może mu pomóc odnaleźć jego tożsamość, proszę zgłosić się do bramki 17.”
5 strategii na trudne rozmowy z trudnym klientem
W powyższej opowieści jest pewnie ziarno prawdy, ale była powtarzana tak wiele razy, że ciężko dotrzeć do źródła. Lot United Airlines do Denver. W którym roku? Nieważne. Użyłem jej, bo chcę Ci pokazać dziś, jak może wyglądać obsługa trudnego klienta.
- Pracownica lotniska użyła skrajnej odmiany strategii nazywanej przywracaniem równowagi. Ludzie mają tendencję do oddawania władzy kiedy druga strona rozmowy sprawi, że czują się nieszczęśliwi, umniejsza ich wkład czy jakość ich pracy. Najlepszy (i najtrudniejszy) sposób na radzenie sobie z tym to… nie obrażać się. Wymaga dystansu do siebie, ale – jak widać w powyższej opowieści – przynosi rewelacyjne rezultaty.
- Przeobrażenie (ang. reframing) to technika, która polega na nazwaniu rzeczy w taki sposób, by wymusić na rozmówcy spojrzenie na sprawę w zupełnie innym świetle. Bardzo często uciekamy się wtedy do techniki zmiany nazwy (ang. rephrasing). Kiedy klient w drzwiach mówi Ci, że „przyszedł Ci zrobić awanturę” możesz odpowiedzieć „przykro mi, w procedurach obsługi nie mamy awantur – może Pan zdecydować czy będzie to zwrot czy reklamacja”.
- Powyższe strategie można zakończyć czymś, co nazywam reinstalacją – jeśli pozwolisz, żeby klient sam wycofał się z emocjonalnych słów, rozmowa pójdzie lepiej, bo klient ma wrażenie, że sam definiuje jej ramy. Słowem: pozwól im powiedzieć to w sposób właściwy. „Na pewno jest inny sposób na określenie celu pańskiej wizyty.” albo „Czy naprawdę uważa mnie pani za leniwą sukę?”
- Jeśli nie spotykasz się z klientem po raz pierwszy, możesz użyć wspomnień przeszłych interakcji do zmiany siły aktualnego kryzysu. Mamy tendencję do rozciągania teraźniejszości na przeszłość i przyszłość – widzisz kogoś, kto potyka się na ulicy i myślisz „niezdara, całe życie się potyka”. Tymczasem wcale tak nie jest i warto rozmówcy o tym przypomnieć. „Ostatnie pięć razy była Pani bardzo zadowolona z zakupów u nas, jestem pewien, że poradzimy sobie i tym razem.”
- Ostatnia strategia rozmowy to przeorganizowanie. Ustalenie priorytetów. Ostatnio byłem świadkiem takiej interakcji. Klient (posiadacz dwóch konsol: starszej Xbox 360 oraz nowszej, PlayStation 4) awanturował się w sklepie, że Dragon Age (gra) na PS4 jest taka droga. Sprzedawca podsunął mu Dragon Age na Xboksa. „Nie chcę tej! Wersja na nowszą konsolę ma lepszą grafikę!” wykrzyknął klient. „Zatem, co jest dla Pana ważniejsze: gra w Dragon Age czy dobra grafika?” Klient stwierdził, że oba i… kupił droższą grę.
A Ty? Jakie strategie działają w Twoim przypadku?
Zadałam ostatnio agresywnej wobec mnie osobie pytanie: czy naprawdę uważasz, że jestem debilką? Czasem nazwanie wprost lub innymi słowami tego, co ktoś wyraża, jest niesamowicie skuteczne :) W naszej dyskusji nastąpiła zmiana o 180 stopni.
Nie znałem tej historii o samolocie. Jest świetna. Techniki też bardzo ciekawe.
Będąc młodym dziewczęciem pracowałam w pewnej sieci odzieżowej na stanowisku kasjera. Wyprzedaż równa się kolejka, ogólne poddenerwowanie i przerost formy nad treścią. W kolejce do kasy stała pani w kapelutku i fuczała pod nosem, jak to jest, że ona stać musi w tej kolejce, z tymi ciuchami, z tej wyprzedaży, skandal… Gdy podeszła do kasy okazało się, że na jednej z rzeczy nie ma metki, no i… wybuchła, kończąc: „… pani w ogóle wie, kima ja jestem? Nazwisko Kowalska* nic pani nie mówi?”. Na pomoc przyszła mi klientka stojąca za panią w kapelutku i przywróciła równowagę stwierdzając: „moja ginekolożka ma na nazwisko Kowalska!”.
*Kowalska nie była Kowalską, ale nie będę przytaczać prawdziwego nazwiska aktorki teatralnej. No i ginekolożki… ;)
No więc moim sposobem na trudnych klientów są luźne stringi. Im mniej się napinam tym lepsza jest moja reakcja i lepsza obsługa zdenerwowanego klienta.
I nie ma tak, że prowadząc biznes jestem w stanie zrobić tak, żeby nie mieć trudnych klientów. To tylko kwestia czasu, dlatego warto przypominać sposoby, które wymieniłeś. Z pewnością dystans do siebie i obrócenie uwagi w żart jest dobrym rozwiązaniem. Nie sprawdza się w 100% bo betonowa kutwa zawsze się jakaś znajdzie ale działa na większość sytuacji kryzysowych.
Trudny klient to coś co spędza sen z powiek niejednemu sprzedawcy zwłaszcza wtedy, gdy nie wie w jaki sposób sobie z tym poradzić. Stosując odpowiednią technikę oraz zawracając uwagę na aspekty psychologiczne, bardzo często istnieje możliwość nie tylko „uratowania sytuacji” ale również osiągnięcia wysokich efektów sprzedaży.
Pozdrawiam mega pozytywnie
Bardzo fajny artykuł. Moją uwagę szczególnie przyciągnęła strategia przywracania równowagi i chciałabym ją wypróbować w praktyce.
Zapraszam również do siebie https://6krokow.pl/skuteczna-windykacja-sadowa-windykacja-naleznosci/
Uwielbiam pracę z trudnym klientem i ten moment gdy po poczatkowej frustracji klient nagle zgadza sie ze mna i nawet czasem przeprosi. Ie o to w życiu chodzi żeby rozpalić ogien w innych lecz o umiejetne go przygaszenie.
Dobry tekst
Zwyczajnie nie pozwalam klientowi czy czytelnikowi na zbyt dużo. Wszyscy jesteśmy ludźmi i człowiek zwyczajnie nie ma prawa sobie za dużo pozwalać.
Pawle, trudni klienci borykają się subiektywnie z przesytem, od którego przeżytku głowa puchnie. Aby utrzymać ich w pozytywnej chmurce usługodawczej należy odebrać od nich coś, czego posiadania kurczowo się wyrzekają. Czasem jest to błędne przeświadczenie, czasem szkodliwy nawyk, wulgarny język, bywa, że jest tym zatwardziała decyzyjność, która tylko pozornie należy do konsumenta, gdyż sugerowane alternatywy podważają jedynie wątły autorytet zamiast podbudowywać gliniane nogi kolosalnego rozumowania na niewyraźnej linii wyznaczanej przez cwane porzekadło: „nasz klient nasz pan”. 🌀🐝💤
Dlatego reset zastrupiałego ego za pomocą przytoczonych anegdotycznie skromnych technik tak bardzo pomaga w przywróceniu pokory u awanturnika a co za tym również satysfakcji z otrzymywanych usług. Czyżby drobne wpadki dobroczyńcy, tudzież zaniechania usługodawcy działały niczym prowokacja na nieszczęśników, którzy wpadli w pętlę niezadowolenia z podstaw swej egzystencji? Oddech, tlen, puls, życie przeto jest samorodnym cudem we Wszechświecie