Jak zabrać się za tworzenie kursu online?

Jak zabrać się za tworzenie kursu online?

Podsumowanie:

Twoja wiedza jest Twoim największym skarbem. I to nawet nie jest metafora – jeśli nauczysz się monetyzować to, co wiesz, będziesz żyć w dostatku. I o tym jest dzisiejszy materiał.

W życiu większości osób, które działają w internecie przychodzi w końcu czas na refleksję. Refleksja ta przynosi nieodpartą potrzebę zmajstrowania czegoś nowego. I tak się często składa, że tym czymś nowym, co chcemy wziąć na tapet jest… kurs online. Temat aktualny, modny i ważny. Dlatego dziś ugryziemy go od podszewki i odpowiemy sobie na podstawowe pytania:

  • Co daje stworzenie kursu?
  • Kto może (powinien?) stworzyć kurs?
  • Jak zacząć tworzyć kurs?

Do dzieła.

Krok pierwszy: co chcesz osiągnąć?

Twórcy wartościowych kursów zyskują kilka punktów do internetowej… fajności. Jeśli chcesz wykorzystać społeczny dowód słuszności (lub dla tych, którzy nie krzywią się na angielskie wstawki: social proof), to nic nie zadziała lepiej niż informacja, że ktoś za Twoją wiedzę lub umiejętności zapłacił prawdziwe pieniądze. Wraz z kursem wypuszczasz w świat jasny komunikat: to, co wiem i robię jest na tyle dobre, że powinieneś kupić mój produkt.

Jeśli swój biznes opierasz na konsultacjach, to kurs może uwolnić sporą część Twojego czasu i mocy przerobowych. Dzięki niemu pomoc (mniej spersonalizowana, ale wystarczająca szczegółowa, żeby rzeczywiście pomocą być) dotrze do większej ilości osób. Będąc prawdziwym ekspertem oraz przedsiębiorcą z jakimkolwiek kompasem moralnym z pewnością chcesz dobrze obsłużyć jak najwięcej klientów. Kurs daje Ci tę możliwość i w przeciwieństwie do Ciebie, nie ma gorszych dni ani nie choruje na grypę. 

I wreszcie to, na co czekacie najbardziej: zarobki. Na kursach online można sporo zarobić. Poza oczywistym argumentem o skalowalności, kursy to produkt który możesz promować zręcznie i niskim nakładem kosztów, np. na Facebooku. Przy okazji pracujesz nad swoją marką oraz masz możliwość pozycjonowania innych produktów w swojej ofercie.

Nie wszystkie kursy online zarabiają. Dlaczego?

Krok drugi: zbuduj społeczność

Wiem, łatwiej powiedzieć, niż zrobić. Ale uwierz mi, pracuj wolniej a zbierzesz większe owoce.

W internetach (zwłaszcza tych amerykańskich, a więc nieco hura-optymistycznych) łatwo trafisz na zachęcające stwierdzenia: zacznij swój biznes od kursu, nie przegap szansy na skalowalny zarobek, podziel się wiedzą jak najszybciej. Świetnie, ale jednak nie tak prędko, bo zapomnisz o czymś, bez czego sukces Twojego kursu nie ma prawa się wydarzyć. 

Tak jak każdy zaprawiony przedsiębiorca bada rynek i testuje różne rozwiązania na swoich klientach zanim wypuści nowy produkt, tak i Ty pracę nad kursem musisz zacząć u podstaw. Zgromadzenie wartościowej społeczności i dogłębne zapoznanie się z jej potrzebami nie zagwarantuje Ci, że ze sprzedaży kursu postawisz nowy dom, ale to absolutna konieczność, jeśli chcesz w ogóle o tym myśleć. 

Dodatkowy plus takiego podejścia to możliwość sprawdzania, jak Twoja społeczność reaguje na różne formy przekazu. Choć format video jest (i raczej będzie) królem, to wciąż istnieją nisze, które wolą słowo pisane. Przygotuj więc coś extra, coś ponad to, co zwykle wrzucasz do internetu i patrz, co się dzieje. Nie chodzi mi o darmową beta-wersję Twojego kursu. Co zamiast tego?

  • rozgrzewający webinar,
  • Facebook live,
  • zgrabny pdf.

Dzięki nim sprawdzisz, czy naprawdę kręcisz swoich odbiorców oraz czy są w stanie coś zaoferować za Twoje treści – na dobry początek niech to będzie adres e-mail.

Gdzie gromadzić społeczność? Facebook czy Instagram są tylko punktami pośrednimi. Gromadź adresy e-mail! Landing page, na którym zachęcasz do udziału w webinarze czy do pobrania PDF-a w zamian za adres e-mail to najlepszy sposób sprawdzenia, czy ludzie, do których docierasz za pomocą innych platform są gotowi zaufać Ci choć w minimalnym stopniu.

Krok trzeci: wyznacz punkty A i B

Przyznaj, kusi Cię stworzenie kursu, który stanie się Twoim błyszczącym portfolio: umieścisz w nim wszystko, co kiedykolwiek usłyszałeś na dany temat i pokażesz jak szeroka i głęboka jest Twoja ekspertyza. To najczęstszy błąd, z jakim się spotykam.

Pracując nad swoim kursem powinieneś cały czas mieć przed oczami klienta – najlepiej przyklej sobie jego podobiznę na monitor. Twój klient nie przychodzi do Ciebie żeby podziwiać to, jak mądry się stałeś. Przychodzi do Ciebie, ponieważ jest w punkcie A, a chce dotrzeć do punktu B i potrzebuje w tym pomocy. Jeśli ta myśl będzie Ci przyświecać podczas tworzenia swojego kursu, masz duże szanse, że stanie się on po prostu przydatny. 

Zastanów się więc:

  • czym jest punkt A?
  • czym jest punkt B?
  • jaka jest najkrótsza droga z punktu A do punktu B?
  • jakie przeszkody mogą się pojawić na tej drodze?

Miałem dokładnie ten problem, kiedy pisałem „Narratologię”. Pierwsza wersja książki (ta, którą wyrzuciłem do kosza) zawierała absolutnie całą wiedzę na temat opowiadania historii, jaką miałem. Było tam mnóstwo nieinteresujących wątków pobocznych – dywagacje Chomsky’ego na temat uniwersalnej gramatyki czy analiza procesu nabywania języka przez ludzi. Jak reagowali moi pierwsi beta-czytelnicy? „Świetnie się czyta. Ale o czym to jest?”

Paradoksalnie, największą przeszkodą możesz stać się Ty sam. Przeładowując kurs zmniejszasz szansę, że zostanie on ukończony z sukcesem. Zresztą sam pomyśl, co zrobisz z większym prawdopodobieństwem: sprzątnięcie pulpitu na laptopie, czy piwnicy? Im bardziej skomplikowany Twój kurs, tym łatwiej jego odbiorcom stworzyć wymówki: przerasta mnie to, nie jestem jeszcze na tym etapie, nie rozumiem połowy słów, zajmę się tym w czasie wakacji. Zapakuj więc w niego wszystko to, co niezbędne i ani odrobiny więcej.

Kurs online to naprawdę super narzędzie do szerzenia swojej wiedzy. Zrób go z głową, a przyniesie dużo korzyści Tobie, a przede wszystkim Twojej społeczności.

Krok czwarty: nie ucz się na własnych błędach

Zrobiłem kurs online dotyczący storytellingu. I wiesz co? Źle zaplanowałem lekcje i ćwiczenia, przez co cały dzień spędzony w studio nagraniowym… mogę spisać na straty a materiał wyrzucić do kosza. Nie powtarzaj mojego błędu.

Uważaj, nadchodzi „Incepcja”. Czy wiesz, że tworzenia kursów online możesz się nauczyć… z kursów online? Magdalena Pawłowska prowadzi jedne z lepszych, jakie znam. Kiedy ogarniesz już rzeczy „przed”, o których pisałem wyżej, szczerze polecam zajrzeć na jej stronę. Są materiały darmowe, są płatne narzędzia, jest blog. I jestem absolutnie pewien, że znajdziesz tam dodatkowe wskazówki, które pomogą Ci rozkręcić taki kurs.

Powodzenia! I pochwal się linkiem do kursu w komentarzu, niech inni skorzystają!

Autor
Paweł Tkaczyk
Paweł Tkaczyk