Czego nie wiesz o byciu kreatywnym?

Kreatywność to – według psychologów – coś innego, niż sobie wyobrażasz. Ludzie kreatywni nie rozwiązują problemów, oni je znajdują.

Kategorie: Marka i marketing

18

Uważasz się za osobę kreatywną? W jaki sposób definiujesz kreatywność? Wielu ludzi powie, że kreatywność jest wtedy, kiedy potrafisz rozwiązywać problemy w niestandardowy sposób. Obawiam się jednak, że odpowiedź jest bardziej skomplikowana.

Mihály Csíkszentmihályi, amerykański psycholog, któremu sławę przyniosła teoria flow prowadził badania nad kreatywnością wśród… kreatywnych ludzi. Gdzie ich znalazł? Oczywiście na Akademii Sztuk Pięknych. Studenci dostali zadanie: przyjrzeć się grupie przedmiotów ułożonej na stole i namalować obraz, martwą naturę. Czyli to, co robią na co dzień na uczelni.

Csíkszentmihályi zaobserwował, że studenci zabierali się do tego na dwa sposoby: jedni wpadli na pomysł, ułożyli przedmioty i zaczęli rysować. Drudzy przez dłuższy czas oglądali przedmioty ze wszystkich stron zanim wzięli się za właściwą pracę. Efektem działań każdego był jednak rysunek martwej natury. Jak ocenić jego wartość?

Psychologowie zaprzęgli do pracy ekspertów – poprosili grupę artystów, by oceniła prace, nie wiedząc oczywiście, od kogo pochodzą. Co się okazało? Pierwsza grupa, która była skupiona na rozwiązaniu problemu została oceniona znacznie niżej, niż grupa druga, Csíkszentmihályi nazwał ich problem finders, czyli ci, którzy znajdują problem.

Czego nie wiesz o byciu kreatywnym? – Paweł Tkaczyk

Cechy, które przypisujemy kreatywnym ludziom z wizją nie mają wiele wspólnego z rozwiązywaniem problemów, raczej ze znajdowaniem problemów, z których istnienia nikt wcześniej nie zdawał sobie sprawy. Coco Chanel z jej „małą czarną”, Steve Jobs ze swoim iPhone czy Mark Shuttleworth z wizją ekosystemu Linuksa – to nie są ludzie, którzy rozwiązywali czy rozwiązują istniejące problemy. Oni znajdują problemy do rozwiązania, często do rozwiązania przez innych.

Dlaczego o tym piszę? Bo taka przyszłość czeka naszą branżę. Agencje reklamowe, które służą tylko rozwiązaniu problemu będą skazane na wymarcie. Michael O’Leary, prezes Ryanair, w sierpniowym wywiadzie dla Marketing Magazine stwierdził, że „agencje są bezużyteczne, drogie i serwują starą tandetę”. Uważam, że miał rację. Nie, nie w stosunku do wszystkich, ale w stosunku do tych, które w moim wewnętrznym słowniku określam „projektowanie szyldów i ulotek”. Klient przychodzi do takiej agencji i mówi: „zaprojektujcie mi szyld i ulotkę”. Co robi agencja? Projektuje mu szyld i ulotkę, oczywiście.

Klient, który widzi jasno swój problem jest o jeden krok od jego rozwiązania. W dobie internetu i wszechobecnej informacji, znalezienie tego rozwiązania to często… skonsultowanie się z Google. Jednak Google nie potrafi rozwiązać problemu, którego sam pytający nie widzi. Znajdowanie problemów do rozwiązania to przyszłość agencji kreatywnych – niezależnie od tego, czy będą się nazywać agencjami interaktywnymi, reklamowymi, brandingowymi czy social media.

Znasz słynne zdanie mechanika samochodowego, za które Rockefeller – według legendy – zapłacił 10 dolarów? Na ówczesne czasy to była kupa forsy. „Stuknąłem młotkiem: 1 dolar. Wiedziałem gdzie: 9 dolarów.” Nie znasz tej opowieści? Wygooglaj sobie. To akurat jest proste.

 Cześć! 

Nazywam się
Paweł Tkaczyk

Zarabiam na życie opowiadaniem historii. Jestem strategiem, właścicielem agencji MIDEA, autorem trzech bestsellerowych książek i mówcą publicznym. Wśród moich klientów są firmy takie jak Orange, GlaxoSmithKline czy SONY.

  • Krzysztof Szczęsny pisze:

    Pewnie to świadomy zabieg, bo po wygooglowaniu opowieści z Rockefellerem, pierwszy link jaki się pojawia prowadzi do Twojego bloga właśnie. Sprytne 🙂

  • Możnaby się pozornie ucieszyć, że w wynajdowaniu problemów najlepsi są tak tępieni jako mało kreatywni- pesymiści.

    • Karol Gajda pisze:

      To jest właśnie potęga opowieści.
      Rzeczywistość jest mało istotna. Liczy się tylko to, w co wierzymy 🙂

  • Szymon Surmacz pisze:

    Osobiście uważam, ze jest jeszcze jedna grupa – ale raczej osób niż agencji, które nazwałbym „nadkreatywne”. Taki ktoś siadłby przy tych klockach i tak długo układał je na różne sposoby, że brakło by mu czasu na malowanie 🙂
    Jak prowadzę różne warsztaty, w których zasadniczo chodzi o to żeby pokazać ludziom bogactwo mozliwych rozwiązań (zaczynając z punktu „jest do dupy, niczego tu się nie da zrobić”) i na koniec, jak uda się już zasiać optymizm, zawsze powtarzam, że nadmierna kreatywność jest głównym wrogiem skuteczności. Trzeba wiedzieć kiedy zacząć malować…

    • „Nadmierna kreatywność jest głównym wrogiem skuteczności” – hmm, coś w tym jest. Można snuć różne wizje, ale większość z tych niebieskich migdałów nie wytrzyma konkurencji z twardą rzeczywistością. Kreatywność owszem, ale powiązana z mocno pragmatycznym podejściem do sprawy.

      • Zapewne po to są zespoły różnych ludzi, żeby jeden nawymyślał, a drugi wcielił w życie, trzeci ocenił efekty… itd. 🙂

        • Tak, to prawda. Tak powinno być, ale np. freelancerzy czasami muszą wszystko robić sami (np. jak termin nagli, a współpracownicy z branży freelancerskiej nie mają wolnych terminów). Znam to z życia:)

          • Widzę jak jest (i chyba mnie to też czeka, fajnie potrafić wiele, wiele, ale…), ale właśnie na ostatnie czasy to była moja główna myśl – to dążenie firm do zatrudniania ludzi „do wszystkiego” * (a jak coś jest do wszystkiego, to jest..) je zgubi. Tylko specjalizacja, większa i większa przyszłością! Jak myślicie?

            * Nawet jeśli ta osoba potrafiłaby wykonać „te wszystkie zadania”, to jasne, że (chociażby ze względu na ograniczone siły i czas..) wykona je na gorszym poziomie albo nizinnym…

          • Zatrudnianie jednej osoby do wszystkiego, to ryzyko, że jak jest się od wszystkiego, to jest się tak naprawdę do niczego. Fajnie mieć zespół, w którym każdy ma swoją dziedzinę do zagospodarowania, rozwija się dążąc do perfekcji w swoim wyścigu.

          • Zgadza się. Szkoda tylko, że coraz mniej osób to rozumie…

    • „Nadmierna kreatywność jest głównym wrogiem skuteczności” – hmm, coś w tym jest. Można snuć różne wizje, ale większość z tych niebieskich migdałów nie wytrzyma konkurencji z twardą rzeczywistością. Kreatywność owszem, ale powiązana z mocno pragmatycznym podejściem do sprawy.

  • Artykuł w bardzo uproszczony sposób rozwija zagadnienie kreatywności. Nawet skłonił mnie do odkopania z czeluści dysku mojej pracy licencjackiej, której podbudową były rozważania na temat twórczości i kreatywności. Twórczość jest pojęciem szerokim i wieloznacznym. Pomagać ma pojęcie kreatywności, ale tendencja do syntetyzowania, upraszczania powoduje, że hasło „kreatywność” widzimy i słyszymy tak często, że nawet niekiedy nabiera ono w dyskusjach pejoratywnego zabarwienia. To, co może być twórcze (gdy przyjmiemy, że twórczość może być egalitarna), niekoniecznie będzie kreatywne. A co do agencji „kreatywnych”: nie tylko one będą znikały. Również małe firmy, które robią „to i owo”, czyli łączą usługi reklamowe z innymi. Albo znikną, albo sznur, mydło i powidło uporządkują.

  • Tak jak napisało „126 powodów” na pewni to szerszy temat. Może to jest bardziej o rozwiązywaniu problemów niż o kreatywności? Chociaż, jeśli dobrze zrozumiałam główną myśl, to właśnie o to chodzi – umieć spojrzeć szerzej na coś, w jakimś otoczeniu, czasie konkretnym, określonych warunkach. Myślę sobie, że ogólnie chodzi o myślenie w kategoriach wizji i misji. Jak się ma te dwie składowe, to wszystko powinno grać? Aha, to dostrzeganie problemów można też ująć jako „dostrzeganie potrzeb”.

    • 126 powodów – „napisała”. To tak na przyszłość, bo pewnie jeszcze w tych okolicach się pojawię 🙂

  • {"email":"Email address invalid","url":"Website address invalid","required":"Required field missing"}
    >