Seria książek o Harrym Potterze została już zakończona. Ale wyobraź sobie, że J.K. Rowling napisałaby jeszcze jedną część. Czy gdyby ogłosiła sprzedaż na swojej stronie, potrzebowałaby jeszcze tradycyjnego modelu dystrybucji? Wydawnictwa, księgarzy?
Jest wiele modeli biznesowych, które zarabiają na pośredniczeniu pomiędzy nadawcą, autorem lub producentem a końcowym odbiorcą, klientem. Wytwórnie płytowe, wydawnictwa książkowe, hurtownie i sklepy spożywcze czy sieci kin – wszyscy oni są pośrednikami, którzy każą sobie słono płacić za „dodawanie wartości” (choć często ta wartość jest umowna albo wymuszona).
Dlaczego obie strony się na to godzą? Autor, nadawca lub producent godzi się, ponieważ pośrednik przyprowadza mu rzesze klientów, których w innym przypadku trzeba byłoby szukać samemu. Płacą też za know-how – wydanie książki czy płyty oznaczało często koneksje, znajomości, dojścia, których zdobycie wymagało czasu i środków.
Klient końcowy godzi się na pośrednika w momencie, kiedy nie jest pewien swojego wyboru – jeśli nie wiem, jaką książkę chcę przeczytać, dużo łatwiej mi podjąć decyzję w miejscu, które ma mnóstwo książek do zaproponowania, niż w takim, które ma tylko dwie lub trzy, prawda? Wartość dodawana przez pośrednika to duży wybór. Czasem ułatwiony dostęp – sklepy z logo Biedronka są w mojej dzielnicy na każdym rogu, więc warto w nich być…
Jednak w niektórych sytuacjach wartość dodawana przez pośrednika jest jedynie pozorna. Ba, wymuszona nawet. Film, który mógłbym kupić w internecie i obejrzeć w domu muszę oglądać w kinie (choć nie mam takiej ochoty), książkę ulubionego autora muszę kupić w formie papierowej w księgarni (bo wydawnictwo nie zgodziło się na publikację elektroniczną). Przykłady można mnożyć.
W wielu branżach ten trend się odwraca. Twórcy gier komputerowych, autorzy książek, muzycy sami stali się mediami i zaczynają gromadzić wokół siebie tłumy. Pośrednicy stają się niepotrzebni. Na Facebooku mogę obserwować bezpośrednio Stephena Kinga, Neila Gaimana czy J.K. Rowling. Jeśli umożliwią mi kupno czegoś bezpośrednio od nich, zrobię to bez wahania.
Jeszcze kilka lat temu ludzie, którzy mieli wokół siebie społeczność byli skazani na korzystanie z pośredników (pomimo tego, że ich nie potrzebowali). Po prostu nie było alternatywy. Dziś jest. Nazywa się crowdfunding, czyli społecznościowe finansowanie. Na czym polega?
W modelu crowdfundingowym bardzo często omijasz pośrednika – płacisz za dzieło bezpośrednio autorowi, muzykowi czy wynalazcy. Różnica polega przede wszystkim na stopniu wiary w dany projekt: w tradycyjnym modelu kupujesz książkę, której jeszcze nie czytałeś. Przy crowdfundingu możesz kupić książkę, która… jeszcze nie została napisana.
Dlaczego wierzę w ten model?
- W crowdfundingu masz gwarancję, że dostaniesz coś za swoje pieniądze. To tak naprawdę przedsprzedaż – jeśli projekt nie zbierze wystarczającej sumy, by w ogóle wystartować, Twoje pieniądze wracają do Ciebie. Porównaj to z crowdsourcingiem – tam Twoje pieniądze gromadzisz na jakiś cel, z którego niekoniecznie coś będziesz miał. Mentalnie wyobrażam sobie tę różnicę tak, jakbym płacił deweloperowi za dom, który ma powstać (crowdfunding) albo płacił na kampanię polityka, który taki dom mi obieca (crowdsourcing).
- Dzięki crowdfundingowi rynek może bardzo szybko zweryfikować moją biznesową hipotezę. Kiedyś musiałem wybudować fabrykę, by przekonać się, że mojego produktu nikt nie potrzebuje. Dziś mogę się o tym dowiedzieć już na etapie pomysłu.
- Crowdfunding w końcu pozwala na kapitalizację marki. Mam wielu klientów, którym ciężko wytłumaczyć, dlaczego mieliby inwestować w budowanie własnego wizerunku. Bo to, czy ich produkt znajdzie się w Biedronce zależy od umiejętności jednego sprzedawcy i decyzji jednego kupca. Tymczasem w modelu bez pośredników silna marka naprawdę procentuje. J.K. Rowling nie miałaby problemu z zebraniem pieniędzy na swoją następną książkę. A Ty? Jesteś w stanie namówić swoich klientów, by kupowali u Ciebie bez pośredników, bez reklamy?
- Crowdfunding w końcu daje głos pojedynczemu konsumentowi. Odchodzimy od masy w kierunku setek małych nisz. Książka ukazująca celtyckie sploty warkoczy na brodach interesuje pewnie garstkę ludzi – nie miałaby szans na wydanie i dystrybucję w tradycyjnym wydawnictwie. Tymczasem dziś każdy z nas może taką książkę w małej części sfinansować. Wszyscy możemy być Medyceuszami.
Za granicą niesamowite sukcesy święci Kickstarter, jeden z pionierów crowdfundingu. Zbierane tam kwoty idą nierzadko w miliony dolarów. W Polsce także crowdfunding zaczyna ostro przebijać się do masowej świadomości. Jeśli chcesz zobaczyć, jakie projekty już się realizuje u nas, zajrzyj na Wspieram.to – projekt, którego jestem dumnym ambasadorem. Z kolei Ideowi nastawiają się na projekty biznesowe. Pomyśl o tym.
Czekam niecierpliwie na moment, kiedy duże marki dostrzegą crowdfunding i zaczną się „przypinać” do lepszych projektów, które już zyskały poklask i większą widownię. A kto wie, może i swoją kolejną książkę spróbuję tak wydać?
Skąd wziąłeś definicje crowdfunding i crowdsourcing? Wg mnie użyłeś crowdsourcing niewłaściwie. Zbieranie na przedmiot i cel są crowdfundingiem. Fundowanie czegokolwiek, gdzie wpłacamy pieniądze to crowdfunding. Crowdsourcing to pozyskiwanie ze społeczności, ale niekoniecznie pieniędzy. Najczęściej jest to forma zbierania idei i rozwiązań do produktów i jest stosowana przez duże firmy, które stać, aby opłacić takie działania. W tym przypadku nosi to już nazwę open innovation. Dodatkowo powstały portale, które „skupują” idee, aby je zmaterializować i podzielić się zyskiem.
W razie wątpliwości mogę przeprowadzić prywatną audiencję w Twojej piwnicy 🙂
Zapraszam do piwnicy kiedyś 😉 Co do definicji: nie jest to żadna oficjalna definicja. Próbuję sobie w głowie ułożyć różnicę między crowdsourcingiem i crowdfundingiem, stąd te rozważania.
W takim razie wskażę kolejną różnicę i wątek do przemyśleń (co nieco o tym wiem, bo już mgr pisałem na ten temat).
Crowdsourcing w odróżnieniu od crowdfundingu nie wymaga tworzenia, czy korzystania ze specjalnej platformy. Przy zbiórce pieniędzy konieczny jest pośrednik przynajmniej w celu gwarancji uczciwości wobec wpłacających oraz ze względów technicznych (przelewy, obrót pieniędzmi, kwestie prawne itd.).
Natomiast crowdsourcing nie musi się nawet odbywać w jednym „miejscu”. Wystarczy opisać problem i chęć pozyskania pomocy np. na swojej oficjalnej stronie, a pomysły, rozwiązania, wskazówki, linki, naprowadzenia na odpowiednie osoby, a nawet specjalnie przygotowane przez chętnych plany techniczne, czy biznesowe zaczną spływać w komentarzach, na maila, na serwisach społecznościowych, za pomocą hashtagów w wielu miejscach, a nawet na niezależnych stronach, gdzie były inspiracją do wykreowania treści. Po stronie „problemotwórcy” pozostaje odnalezienie i przefiltrowanie wszystkich tych impulsów.
„Crowdsourcing reprezentuje
działanie przedsiębiorstwa, bądź instytucji, które polega na wydzieleniu zadania dotychczas realizowanego przez pracowników i outsourcingu go nieokreślonej (i generalnie dużej) społeczności, w formie otwartego zapytania. Może przybrać formę kooperacji (ang. peer production), ale często jest realizowane przez pojedyncze jednostki. Kluczowymi aspektami są ogłoszenie zadania w formie otwartego zapytania oraz duża społeczność potencjalnych współpracowników.” Jeff Howe, Wired, 2006 (pierwsze publiczne zastosowanie słowa „crowdsourcing”)
„Crowdfunding to rodzaj gromadzenia i alokacji kapitału przekazywanego na rzecz rozwoju określonego przedsięwzięcia w zamian za określone świadczenie zwrotne, który angażuje szerokie grono dawców kapitału,
charakteryzuje się wykorzystaniem technologii teleinformatycznych oraz niższą barierą wejścia i lepszymi warunkami transakcyjnymi, niż ogólnodostępne na rynku”
Crowdfunding jest jednym z typów crowdsourcingu, podobnie jak platformy content rating jak reddit, czy wykop, content markets jak istock photo, competition platforms – corton, 99designs, naming force, product development jak quirky, agregatory pomyslow starbucksa i wiele innych.
Definicje definicjami, wiadomo co autor miał na myśli 🙂
Najważniejsza jest weryfikacja pomysłu przed jakimikolwiek działaniami i portale kickstarter, czy sprinet są do tego dobrym rozwiązaniem.
Jeszcze szybciej pomysł zweryfikują odbiorcy/klienci w działaniach przez internet, a czasami nawet rozmowa z kilkoma znajomymi może dać dobry obraz sytuacji.
Kiedy tworzyłem dwa lata temu portal eurypton – którego początkowe założenia „wywadały” mi się świetne – oszczędziłbym pół roku pracy po kilkanaście godzin dziennie. Zrobiłbym o wiele szybciej to, czego faktycznie chcieli ludzie, a nie co w mojej głowie było rewelacyjne.
Weryfikacja pomysłów jest krytyczna, no chyba że chce poświęcić miesiące/lata na pracę, która da nikłe rezultaty.
Trochę dziwne, że nie ma tu omówienia przypadków, gdy nie ma przedsprzedaży w ścisłym tego słowa znaczeniu. Dwa przykłady na sytuację, kiedy nie mamy do czynienia z takim modelem wspierania
– https://wspieram.to/334-projekt-cosplay-z-gry-final-fantasy-nephilim-cosplay.html tutaj trudno mówić o przedsprzedaży, bo w sumie czego? Fotografie są dostępne na internecie, równie często z zgodą, jak i bez zgody dziewczyn. W tym przypadku bardziej mamy do czynienia z pomocą w rozwijaniu własnej pasji. Otrzymywane za pomoc fanty są dość „symboliczne” (za wyjątkiem występu, który, no cóż, nie wzbudził zainteresowania xD”’ )
– przykład bardziej z mojego, jako blogującego o grach komputerowych: http://www.kickstarter.com/projects/747939120/starcraft-universe?ref=category sytuacja, kiedy fundowana jest gra F2P. W tym przypadku chodzi o mod zamieniający drugą część Starcrafta w pełnoprawną grę MMO. Fakt faktem, do zgarnięcia za pieniądze są przedmioty do użycia w grze, ale jeżeli projekt zostanie sfinansowany i stworzony, to zagrać będzie mógł każdy, nawet jeżeli w życiu nie usłyszał o tej zbiórce.
Kończę ten esej, bo jak na komentarz, to stanowi pełnoprawną ścianę tekstu 🙂
niektóre portale działają na podstawie darowizn, choć nie zbiórek publicznych
jest wiele projektów, w których zbierane były pieniądze na projekty ostatecznie udostępnione jako open source – w crowdfundingu chodzi o projekt, współtworzenie, powstanie czegoś, a nie jedynie produkt
„Dzięki crowdfundingowi rynek może bardzo szybko zweryfikować moją biznesową hipotezę.
Kiedyś musiałem wybudować fabrykę, by przekonać się, że mojego produktu
nikt nie potrzebuje. Dziś mogę się o tym dowiedzieć już na etapie
pomysłu.” Różnie może być z tą weryfikacja: https://www.facebook.com/photo.php?fbid=552590271457583&set=pb.191105434272737.-2207520000.1376488524.&type=3&theater
Priam, na zasadzie że każdy kwadrat jest prostokątem, ale nie każdy prostokąt jest kwadratem. Crowdfunding wywodzi się z crowdsourcing’u i gdyby uczepić się definicji, luźno można tak ten model nazwać. Są jednak dodatkowe elementy które odróżniają te dwie koncepcje. Crowdfunding traktuje stricte o zbiórce pieniędzy w zamian za coś konkretnego. Crowdsourcing z drugiej strony zadowoli się dozgonną wdzięcznością
Poza tym niema sensu się skupiać na nieważnych detalach jak to w Polsce mamy tendencje. Potencjał finansowania społecznościowego jest niezaprzeczalny i udowodniony na wiele sposobów. Skupmy się więc na tym ile dobrego ten model wnosi, zamiast na szukaniu przysłowiowej dziury w całym
Myślę, że możliwość taniej wersyfikacji rynku oraz darmowy marketing to bezcenne zalety crowdfundingu. Jednak w skali mikro nie działa to już tak fajnie. W naszym kraju pomysł niby się przyjął, ale właściwie na finansowanie szanse mają wyłącznie bardzo niskobudżetowe projekty, mam nadzieję, że ten rynek rozwinie skrzydła nad Wisłą :).
Również jestem zafascynowany ideą crowdfundingu. I choć moje poprzednie książki zostały wydane w klasyczny sposób, to przy tej najbliższej (zbiór bardzo zakręconych opowiadań) postanowiłem wypróbować crowdfunding. Zachęcam do zapoznania się z projektem tutaj: https://wspieram.to/projekt,390.html
hmm czy to znaczy, że przy wydaniu „narratologi” nie skorzystasz z wydawnictwa, i bedziesz starać się dystrybucją zająć samodzielnie ?? Po dwóch książkach twoja marka jest już naprawdę silna ale czy podejmiesz takie wyzwanie
Poważnie się nad tym zastanawiam. Ale decyzję podejmę, kiedy napiszę książkę 🙂
finansowanie spółek – start up jak i finansowanie rozwoju firm możliwe jest przy pomocy crowdfundingu udziałowego – ciekawy model stworzył serwis http://www.crowdangels.pl