Wiesz, kto to Chief Content Officer? Wyobraź sobie, że jesteś redaktorem naczelnym poczytnej gazety codziennej. Właśnie skończyłeś spotkanie z współpracownikami, ustaliliście tematy do opracowania na najbliższych kilka numerów. W poczuciu samozadowolenia z dobrze wykonanej pracy zanurzasz się w wygodnym fotelu i wyciągasz nogi…
W tym momencie do Twojego gabinetu wpada rozentuzjazmowany brygadzista ekipy remontowej. „Poszerzyliśmy! Poszerzyliśmy rury odpływowe i ścieki z redakcyjnego biurowca będą odprowadzane od dziś dwa razy szybciej! Musimy to dać na pierwszą stronę, redaktorze!” Niewiele myśląc wygospodarowujesz miejsce w rogu pierwszej strony, tuż pod wywiadem ze zdobywczynią literackiego Nobla. „Od dziś ścieki w naszym biurowcu spływają szybciej!”
Powiało absurdem, prawda?
Tymczasem takie sytuacje mają miejsce codziennie w Twojej firmie. Marki już dawno stały się wydawcami, Ty też masz firmowy newsletter, witrynę www czy stronę na Facebooku, prawda? Ale na witrynę firmową nie zagląda nikt poza szefem, wpisy na Facebooku zdobywają lajki od pracowników agencji social media a newsletter generuje jakieś dwa procent otwarć (jeśli ktokolwiek w ogóle to mierzy)… Dlaczego tak jest?
Wyobraź sobie teraz, że Twój inżynier produktu wpada do Ciebie – osoby odpowiedzialnej za aktualności na firmowej witrynie – i rozentuzjazmowany krzyczy, że jego zespół właśnie skończył wdrażanie nowego systemu zarządzania produkcją. Opublikujesz tę informację? Odpowiedź brzmi… prawdopodobnie tak.
Skąd wiem? Według badania Content Marketing Institute / Marketing Profs tylko 35% firm miało spisaną strategię publikowania treści. Czyli osoba, która musi odmówić inżynierowi publikacji jego genialnej informacji ma dokument, którym jest w stanie tę odmowę poprzeć. 48% firm twierdzi, że mają strategię, ale nie jest spisana. Czyli jakość kanału informacyjnego prowadzonego przez firmę opiera się o „widzimisię” jednego pracownika, zespołu, działu. To już lepiej przyznać się – jak 14% badanych – że strategii właściwie nie ma. Tyle Ameryka. W Polsce takich badań się nie doszukałem – zakładam, że wyniki byłyby jeszcze bardziej alarmujące.
Wróćmy do początku naszych rozważań. Jeśli Twoja firma jest medium (a jest!), jeśli prowadzi kanały komunikacyjne to czy posiada stanowisko redaktora naczelnego? Osoby, która – wzorem redaktora – jest rozliczana z czytelnictwa (względnie „oglądactwa”) kanałów, którymi zarządza? Osoby, która bez żadnych konsekwencji jest w stanie powiedzieć „Przepraszam, inżynierze Mamoniu, informacja o wdrożeniu systemu zarządzania produkcją ukaże się w naszym newsletterze jedynie po moim trupie. Dlaczego? Bo tu mamy spisaną personę – odbiorcę naszego newslettera. Tu jest lista potencjalnie interesujących go tematów. A systemu zarządzania produkcją na tej liście nie ma. Poza tym gdybym drukował takie bzdety, nikt by nas nie czytał a ja wyleciałbym z roboty. Do widzenia.”
Wtedy, ze świadomością dobrze wykonanej roboty, Chief Content Officer może wyciągnąć się wygodnie w fotelu i obmyślać tematy do kolejnych edycji.
Myślę, że nawet informację o ściekach pędzących z szybkością wodospadu można by było przedstawić tak, by czytelnikowi wręcz zaschło w gardle z wrażenia 🙂 Chętnie przyjąłbym takie wyzwanie 🙂
O tym samym pomyślałam :). Choć takiego wyzwania bym się nie podjęła na pewno ;).
dokładnie. w mojej gazetce służbowej różne niusy puszczamy. te najb. nudne trzeba po prostu dobrze opisać, dodać dowcip i jest okej.
Planowanie – czemu tak trudno przekonać do tego ludzi? A może lepiej, że tak jest? Dzięki temu wielu innych (o zgrozo, również i ja!) nie najgorzej żyje! 😉 Pozdrawiam 🙂
Planowanie to jedno :). Ja jestem mistrzem planowania, ale nie spisuję planu. I dopóki nie miałam własnej firmy i bloga to wszystko było w porządku (moje życie szło wg planu). Teraz dopiero doceniam ideę spisywania strategii marki, publikacji, komunikacji i innych :). Wcześniej myślałam, że wystarczy mieć to w głowie (zwłaszcza przy jednoosobowej działalności) i tyle. Ale najważniejsze to uczyć się na błędach!
Nie polemizuję z tym czy plan powinien być czy nie, skoro większość firm w Polsce działa latami bez żadnego planu…… Na ten przykład firmy japońskiej tworzą plany na 100-150 lat do przodu uwzlędnijając możliwość wystąpienia kataklizmów i działań wojennych… Raczej chciałam się skupić w swoim wywnętrzenie 😀 na dziale AKTUALNOŚCI w ogóle. Właśnie czytam, że krakowska drukarnia wzbogaciła się o „10-kolorową fleksograficzną maszynę drukującą Master…. (i tutaj cała nazwa, firma, model)”. No i co o tym myśleć? Dla mnie laika informacja zbyt szczegółowa. Rozumiem, że mają teraz większe możliwości i szerszy wachlarz usług. Ale zapewne dla dobrego grafika lub dla konkurencji 😀 jest to ważna informacja.
To ja się pochwalę swoją przemyślaną polityką newsletterową 🙂
http://santri.eu/pl/newsletters
A poza tym święte słowa. Publikowanie „wszystkiego” to standard. Zalew informacji na różnorakich profilach firm czasami poraża.
Jak dla mnie to aż 35%, a nie tylko 😉