Ten artykuł jest częścią serii sponsorowanej przez Sprinet. Dostałem pieniądze za jego napisanie. You have been warned.
Budowanie marki (osobistej czy firmowej) oznacza, że ludzie wokół Ciebie wiedzą, w czym jesteś dobry – potrafią bez problemu odpowiedzieć na pytanie, w czym możesz im pomóc. Ludzie często pytają mnie, jak zabrać się za budowanie takiej marki. Dziś o wykorzystaniu… crowdsourcingu.
„Ach, panie Bond, pańska reputacja wyprzedza pana…” Chciałbyś to kiedyś usłyszeć o sobie (oczywiście, z innym nazwiskiem)? Zapracowanie na reputację, która Cię wyprzedza kiedyś oznaczało olbrzymią ilość wysiłku i lata tworzenia. Dlaczego? Bo „reputacja” to nie tylko to, co robisz ale także to, co o Tobie mówią. I o ile z pierwszą częścią mogłeś nie mieć problemu, o tyle dawno temu informacja podróżowała wolno i miała bardzo ograniczony zasięg. Wiedza była władzą, niewiele osób chciało się nią dzielić.
Dziś żyjemy w czasach, które Peter Drucker nazwał ekonomią wiedzy. Wiedza nadal jest władzą, ale nie chodzi już o jej chowanie pod kurtką – najlepszy sposób na zdobycie szacunku to pokazanie, że wiesz. Dlaczego? Bo dziś masz gwarancję, że informacja o tym, że pokazałeś, będzie wędrować szybko i daleko. Kiedyś znajomy pytał Cię o wybór najlepszego rodzaju ziarna do obsiania pola – jeśli mu odpowiedziałeś, wiedzieliście o tym tylko Ty i znajomy. Nawet jeśli znajomy był zachwycony odpowiedzią, przyprowadzał Ci kolejnych ludzi, którzy korzystali z Twojej ekspertyzy, cała ta procedura miała mały zasięg i była powolna. Dziś na forum internetowym odpowiadasz ludziom, jak ustawić pozycjonowanie strony internetowej i… jest to dyskusja publiczna – mnóstwo ludzi (już nie tylko Ty i kolega) wie, że jesteś osobą, którą warto zapytać. Mało tego – cyfrowy ślad zostaje widoczny długo po tym, kiedy rozmowa się odbywała.
„Nikt nie wie wszystkiego, ale każdy wie coś…” Zwróć uwagę, że do wielu firm idziemy po wiedzę nawet nie artykułując tego bezpośrednio. Dobra restauracja to taka, w której szef kuchni wie, jak przyrządzić zupę kukurydzianą. Lepszy mechanik to nie ten, który ma więcej narzędzi ale ten, który wie, jak naprawić auto. Zresztą, nie szukając daleko – ten blog też pokazuje, że w MIDEA wiemy, jak budować marki, prawda? Może Ci się więc zdawać, że przychodzisz po coś innego, ale w wielu przypadkach przychodzisz właśnie po wiedzę i… wiedzą skuszony.
Oznacza to, że wymiana wiedzy jest świetnym sposobem na budowanie marki. A wymiana wiedzy plus mnóstwo ludzi to… crowdsourcing.
Jestem wielkim fanem mazurskiej kuchni regionalnej. Kiedy ostatnim razem jechałem do Mikołajek, postawiłem sobie za cel zjedzenie jak najlepszych kartaczy. Zabrałem się do szukania restauracji jak każdy szanujący się internauta: wpisałem w Google „kartacze Mikołajki” i przeglądałem listę wyników. Dwie rzeczy, które na liście zainteresowały mnie najbardziej to:
- dyskusje o tym, gdzie zjeść kartacze na forach internetowych;
- przepisy na kartacze – niestety, także na forach internetowych.
A teraz wyobraź sobie, że dyskusja na temat przepisu na kartacze toczy się… na stronie restauracji. Właściciele pytają swoich klientów o przepisy rodzinne, udoskonalenia, inne potrawy. Niektórzy ludzie odpowiadają, dzieląc się przepisami. Inni po prostu głosują: to jest dobry pomysł (czytaj: jadłbym), to mi się nie podoba… Do restauracji, na której stronie widziałbym tak profesjonalną wymianę wiedzy, poszedłbym bez wahania.
Pewną formą takiej dyskusji z klientami są oczywiście strony na Facebooku, jednak mają one bardzo poważną wadę: dyskusja nie pozostaje na dłużej. Nie da się jej wyszukać w Google, ba – nie da się jej nawet wyszukać na Facebooku. To, co jest na fanpage’u pozostaje w strefie „tu i teraz”.
Jeśli prowadzisz firmę, pomyśl o tym, jak „przypiąć się” do olbrzymiej dawki wiedzy rozsianej pomiędzy Twoimi klientami, dostawcami, fanami… Jednym z narzędzi, które może do tego służyć jest Sprinet.
Rzeszowska „Restauracja Pod Ratuszem” prowadzi tam jeden z projektów poświęcony kuchni regionalnej właśnie. Znajduję tam dokładnie to, czego szukałem przy mojej „wędrówce po kartacze” – przepisy kuchni regionalnej zgłaszane przez ludzi, oceniane przez ludzi i… wyraźnie przypięte do marki restauracji. Tak to właśnie powinno wyglądać.
Wróć teraz do mechanika samochodowego, o którym pisałem wyżej. Załóżmy, że trafia na problem, którego nie może rozwiązać: Opel Vectra gaśnie po dziesięcu sekundach od włączenia. Albo on, albo… jego klient może skorzystać z platformy crowdsourcingowej (przypiętej wyraźnie do marki) i rozwiązać problem. Samo posiadanie takiej platformy jako dodatku do usługi może powiększyć jej wartość, prawda? Zwłaszcza w przypadku firm, które – poza rozwiązywaniem standardowych problemów – trafiają czasem na takie niestandardowe.
W następnym artykule z tej serii opowiem Ci, jak wykorzystać crowdsourcing do budowania lojalności.
Ach, panie Tkaczyk, pańska reputacja wyprzedza pana!
W niektórych kręgach to spokojnie można Pana z Bondem porównać :).
Świetny artykuł, właśnie tego szukałem :). Pozdrawiam!
Dzięki. Teraz mam poparcie swoich słów.