Blogerka, która krzyczała „Wilk!”

Kategorie: Blogosfera

91

Jedna z bajek Ezopa, którymi raczymy dzieci by nauczyć je życiowych mądrości opowiada o chłopcu-pasterzu owiec. Lubił on nabierać swoich współplemieńców. Wpadał do wioski krzycząc „Wilki! Wilki!” a kiedy gotowi do obrony stada mężczyźni wypadali na dziedziniec w pełnym rynsztunku, chłopiec zataczał się ze śmiechu. Do czasu. Któregoś dnia wilki przyszły naprawdę. I chłopiec znowu błagał o pomoc mieszkańców wioski. Oczywiście nikt mu nie uwierzył, stracił swoje owieczki w najgłupszy z możliwych sposobów…

Julia „Maffashion” Kuczyńska – jedna z najpopularniejszych polskich blogerek modowych – w połowie października podzieliła się ze swoimi fanami informacją: skradziono jej telefon. Fanów ma sporo, ponad 300 tysięcy. Taki też tłumek śledził przez dwa tygodnie perypetie pechowego złodzieja, który… nie zorientował się, że zdjęcia robione skradzionym telefonem lądują automatycznie w chmurze, do której Julia nadal miała dostęp.

Scenariusz po prostu zabawny, prawdopodobny (bo za granicą mieliśmy dość słynny Life of a stranger who stole my phone – tam bohaterem był mieszkający w Dubaju złodziej o imieniu Hafid). Problem w tym, że… historia Maffashion jest nieprawdziwa. Całość była zaplanowaną i efektownie zrealizowaną akcją Orange. Zadanie? Wypromować chmurę. Chyba się udało. Czemu zatem czuję niepokój?

O czynieniu dobra

Wróciłem wczoraj z Blog Forum Gdańsk. W tym roku motywem przewodnim imprezy był cytat z Szekspira: „Nie wystarczy mówić – trzeba mówić do rzeczy.” Tym razem organizatorzy postarali się, by blogosfera nie rozmawiała o pieniądzach ale o zmianie, czynieniu dobra. Zaprosili blogerów z „gorących politycznie” regionów: Egiptu, Ukrainy, Chin. Mieliśmy panel dyskusyjny o granicach autokreacji i prywatności. Inna sprawa, że wysiłki organizatorów to jedno a zainteresowanie samych blogerów – drugie. Panele dyskusyjne z Anną Muchą i Jarosławem Kuźniarem odbywały się przy pełnej sali podczas gdy Ukraińcy i Egipcjanie mówili do audytorium Teatru Szekspirowskiego zapełnionego jedynie w jednej trzeciej. Ale nie o tym chciałem.

„Co mogą zyskać ci, którzy szerzą kłamstwo?” zapytano kiedyś Arystotelesa. Filozof odpowiedział mądrze, parafrazując niemal bajkę Ezopa: „Oto, jaka nagroda czeka kłamców: kiedy będą mówić prawdę, nikt im nie uwierzy.

Żyjemy w czasach bez wilków. Fajnie się turla ze śmiechu po udanej akcji widząc zdziwienie jednych czy zgorszenie drugich. Cudownie wierzy się w swoją nieomylność oceny sytuacji w momencie, w którym nic nam nie grozi. Blogosfera, która debatuje nad tym, jak bardzo oznaczać w akcji reklamowany produkt – w sumie powinniśmy się cieszyć, że przyszło nam żyć w takim dobrobycie. Problem zacznie się wtedy, kiedy Maffashion (czy jakikolwiek inny bloger, który z uśmiechem rozstał się ze swoją autentycznością) będzie chciała przekazać coś naprawdę ważnego. Bo jest jeszcze jedna rzecz, której nie wiesz w opowieści o chłopcu i wilku. Inspiruje nas do…

Trzy czwarte chłopców nie skłamie

„George, cieszę się z tego, że ściąłeś to drzewo.” mówi ojciec do młodego George’a Washingtona po tym, jak chłopiec przyznał się do zniszczenia młodego drzewka wiśniowego. „To, że mam prawdomównego syna jest lepsze niż posiadanie tysiąca wiśniowych drzewek.” Prawdomówność inspiruje do szczerości. I są badania, które to potwierdzają.

Doktor Victoria Talwar jest jedną z najbardziej znanych specjalistek od psychologii dziecięcego kłamstwa. W jednym ze swoich eksperymentów warunkowała młodych uczestników do mówienia prawdy za pomocą dwóch przytoczonych wyżej opowieści: bajki Ezopa (w której chłopca spotyka kara za kłamstwo) i legendy o młodym Waszyngtonie (w której chłopiec jest wynagradzany za mówienie prawdy). Efekty są bezdyskusyjne. George Washington i drzewko wiśniowe zmniejsza prawdopodobieństwo kłamstwa o 75% u chłopców, o 50% u dziewczynek. Trzy czwarte chłopców, którzy w grupie kontrolnej w tym samym eksperymencie skłamali, po usłyszeniu opowieści o prawdzie sami także się na nią zdecydowali.

Co to oznacza? Autentyczna i spójna marka (także blogera) ma szczerych i zaangażowanych odbiorców. I odwrotnie: marka, która często krzyczy „Wilki!” zostaje z takimi, którzy albo skłamią, albo jest im wszystko jedno.

Wiara niewinnych

„Wiara niewinnych jest najbardziej użyteczną bronią kłamcy” powiedział kiedyś Stephen King. „Niewinność” jest tu słowem kluczem. Kto ją straci, nie będzie już podatny na kreowanie rzeczywistości. Mnie osobiście ciężko będzie uwierzyć Maffashion, która przed świętami będzie mnie nakłaniać na przykład do kupienia prezentu biednej rodzinie. Bo co jeśli okaże się, że za wszystkim stoi hipermarket lub producent wódki?

 Cześć! 

Nazywam się
Paweł Tkaczyk

Zarabiam na życie opowiadaniem historii. Jestem strategiem, właścicielem agencji MIDEA, autorem trzech bestsellerowych książek i mówcą publicznym. Wśród moich klientów są firmy takie jak Orange, GlaxoSmithKline czy SONY.

  • Sparafrazuję Tomasza Sulewskiego z Orange: „Rzucasz się i głupoty piszesz”
    Tylko ja sam nie wiem dlaczego mógłbym taki wpis powiesić na własnym blogu 😉

    • Tomasz Sulewski pisze:

      Wolabym Mirku, zebys nie wycieral sobie mna twarzy. Pomiedzy wpisami Pawła a Twoimi jest, niestety dla Ciebie, niezwykle gleboka przepaść. Może to różnica stylu, może coś innego. Na dodatek to co do Ciebie napisałem, napisalem w ramach dyskusji na zupełnie inny temat. Niedobrze, jeśli tego nie ogarniasz.

      • Tomku wyluzuj – jakoś nie miałeś hamulców w wycieraniu sobie mną fejsikowych ścian i to publicznie.
        Może masz za mało dystansu do siebie samego – przecież wszyscy dobrze się bawią ( bo zapewne monitorujecie na bieżąco wydźwięk komciów u „Maff”), nieprawdaż?!
        Znam Pawła osobiście, a Ciebie nie – a Pawła szanuję nie za „stajla” ale coś zupełnie innego.
        Bo w cywilizowanym świecie liczy się KĄTĘT, a potem dopiero forma. Czyżbyś uważał, że „Maff” ma inne prawa do sposobu wypowiedzi tylko dlatego, że ma 300k lubisiów i za swoje wpisy bierze hajs? 😉

  • Nie można się z Tobą Pawle nie zgodzić. Jednak wszyscy uczymy się na błędach, a sama akcja była bardzo kreatywna. Kwestia odpowiedniego podpisu.

    • To raczej kwestia zasad i wartości – w trudnych sytuacjach dopiero okazuje się ile ktoś/coś warte jest.
      Mnie tylko żal samej blogerki bo to ona zbiera cięgi i została sama. A Orange powinno pomóc jej z tego wybrnąć…

    • Można jeszcze zacząć kukły ludzkie zrzucać z wysokich pięter drapaczy chmur i sprawdzać reakcję ludzką. To byłaby też bardzo kreatywna akcja, a teraz, nauczeni na błędach, wiedzielibyśmy jak ją podpisać…

  • shelmahh pisze:

    nie będąc blogerem mogę skomentować akcję maffashion w jeden sposób. za nieco grosza pozbawiła się wiarygodności. czy kasa była tego warta? kto uwierzy jutro maffashion? akcja jest sygnałem, że trzeba tę panią omijać szerokim łukiem i brać poprawkę na wszystko co mówi. inna sprawa, że rzuca też światło na innych blogerów. ilu z nich za kasę jest w stanie zrezygnować ze swojej „misji” na rzecz promocji marki? zakładam, że większość. czy w takim razie blogosfera jest wiarygodnym medium? a może jesteśmy cały czas wkręcani?

    • a teraz sobie tak pomyślałam – dlaczego każdy polski vloger i bloger reklamuje ciagle to samo (ikea, orange, somersbaj , no może plus z LS)? Taka drobna dla nich uwaga – sporo osób już nie wie, czy bycie „blogerem” w PL to robienie materiałów, czy materiałów reklamowych.

      • Większość tych, o których słyszałaś 🙂 Maciej Mazurek na przykład pracuje z innymi markami…

        • Znam znam;) No właśnie, większość moich znajomych nie słyszała i raczej odchodzą od czytania blogów, czy w ogóle śledzenia tego wszystkiego dla przyjemności. Mnóstwo ludzi woli sobie poczytać po angielsku, niż się zastanawiać, czy znowu na 10 artykułów 8 jest „we współpracy z” Chyba, że siedzą w „branży”. 😉
          No, ale ja się z Tobą zgadzam (prawie zawsze), nołofens.

      • Masz rację, ostatnio uderzyło mnie to ze wszyscy ze swiecznika polskiej blogosfery ,a raczje ci co najwiekcej kasy na tym zarabiaja reklamuja Somersby , co staje sie nieco drażniace, bo jakie to blogi modowe czy lifestylowe skoro tam nie ma ich własnje tresci bo w wiekszosci to wpisy sponsorowane…

  • Zobaczymy czy odbije się to tylko na niej czy też na blogosferze jako całości. A prywatnie dziękuję, za opowieść o Washingtonie. Na pewno wykorzystam 🙂

    • Niestety nie ma czegoś takiego jak „blogosfera” – bo to by oznaczało pewną homogeniczność, standardy, etc.
      Śmiem twierdzić, że każdy bloger sobie rzepkę skrobie 😉

      • Mam taką nadzieję. Ale jednak skądś stereotypy się biorą. Wystarczy, że parę portali podchwyci temat, określi to problemem blogosfery i to wystarczy, żeby nam poprzeszkadzać.

        • Wiesz, były jakieś inicjatywy „Kodeksów etycznych blogerów” i – mogę się mylić – ale umarły. Jak widać dla niektórych „hajs uber alles” 🙁
          Ale taka strategia ma b.krótkie nóżki – vide ostry kryzys Kominka

  • Marcin Krzanicki pisze:

    Ten przypadek jest też ciekawy w kontekście pojawiających się tu i ówdzie głosów mówiących, że blogerzy są tym, czym byliby dziennikarze, gdyby rzeczywiście przedstawiali własne, a nie odgórnie narzucone opinie. W drugą stronę idą głosy, że blogerów nie obowiązuje kodeks taki, jak dziennikarzy, więc ich opinie nie są dyktowane przez mniej lub bardziej wydumane „ośrodki sprawcze”, ale po prostu przez reklamodawców. I tu oczywiście następuje riposta – no jak to? Przecież my nasze teksty oznaczamy gdy są wynikiem współpracy komercyjnej…oznaczacie?, można w tym momencie zapytać.

    Oczywiście totalnym i bezsensownym uogólnieniem byłoby stwierdzenie, że nie oznaczają (patrz Zuch, który robi to świetnie, lekko i z pełnym szacunkiem i dla reklamodawców, i dla czytelników).

    Tyle, że pojawia się tu jeszcze jeden aspekt, o którym Blogerka chyba zapomniała – kampanie teaserowe, buzz marketing, marketing partyzancki itd. mogą być ciekawe, stwarzać symbole, które przetrwają dłuższy czas (łapka Hayah), dawać markom ten jakże pożądany powiew bycia rebeliancką, ale też działać dokładnie na odwrót, bo to trochę jak z poczuciem humoru, łatwo jest przedobrzyć. Przykład? „Nie biegam” Stoperanu – polecam poczytanie.

    Oczywiście dzisiaj łatwo oceniać, prosto snuć domysły co będzie, „bo tak mi się wydaje”. Wiadomo jednak, że to kolejny kamyczek do dyskusji nad sprofesjonalizowaniem kwestii reklamy na blogach i angażowania się blogerów jako „liderów opinii” we wszelki „marketing utajony”. Przy czym warto pamiętać, że nie da się uciec od w jakikolwiek sposób zaangażowanych tekstów ludzi, którzy mają swoje grono czytelników (słuchaczy) – już dawno stwierdzono, że nie powstał, ani nie powstanie tekst, który by komuś nie pomógł, albo nie zaszkodził. Tylko wydaje się, że wypada mówić wprost, komu się pomaga, lub komu szkodzi.

  • Dopiero od innych blogerów dowiedziałem się, ze ongiś Maff już raz zagrała na nosie swoim czytelnikom (akcja z Małym Głodkiem). Minęło trochę czasu i Maff występuje w kampanii o podobnym wydźwięku. Czytelników ma wielu, ale jak widać nie wyciągnęli wniosków z poprzedniej akcji. Obie były niebezpieczne, a przy tej ewidentnie widać, że o nowym produkcie Orange dowiadują się osoby, które nawet nie wiedziały kto to Maffashion i że jej telefon skradł. Teraz temat będzie na językach całej blogosfery. Inne strony będą wieściły nowy rozdział w blogosferze, a i tak za kilka tygodni/miesięcy wątek przepadnie.

  • Zdobędę się na bycie adwokatem diabła (diablicy?). Czy każdy żart pozbawia wiarygodności? Albo inaczej, jaka konwencja żartu nie popchnęła by Ciebie do takich przemyśleń? Bo wydaje mi się, że nie ma w takim ujęciu sprawy kompletnie miejsca na luz i dystans do siebie i otaczającej nas rzeczywistości…

    • Żart – nie. Jeśli opowiadam dowcip, wchodzę w konwencję, wszyscy się śmieją. Wychodzę z konwencji, jestem wiarygodny.

      Żart wykorzystujący łatwowierność odbiorcy? Tak. Sam lubię opowiadać kawały w taki sposób – zaczyna się niby prawdziwą historią by skończyć się jako dowcip. Po kilku razach słyszę „Nigdy nie wiem kiedy żartujesz a kiedy mówisz poważnie.” Tak, to pozbawia mnie wiarygodności.

      • W dalszym ciągu mam poczucie, że gdyby to był żart nieskomercjalizowany – nie wywoływałby fali krytyki.

    • Rozróżnij żart, podpuchę, dialektykę, erystykę — od kampanii reklamowej opartej na łgarstwie i to dotyczącym *dosłownie* przestępstwa. To nieuczciwa reklama.

      • Nie widzę nieuczciwości. Widzę, owszem, komercjalizację… A słowo łgarstwo jest tu równie adekwatne co sformułowanie „szmonces galicyjski”

        • Nie jest łgarstwem: „ukradli!” … „e, nie ukradli, reklamowałam”? To coś jak „nie będę premierem jeśli mój brat będzie prezydentem” lub „Putin mówił, żeby rozebrać Ukrainę” 😉

          • No właśnie kontekst określa czy to podła zbrodnia i łgarstwo czy też niewinny szmonces galicyjski.

            Ja bym się jednak skłaniał ku temu drugiemu, wskroś podejścia: więcej luzu.

            Ale algorytmu na to nie mam…

          • Tak, to się da zauważyć, że w ogóle nasze szeroko-pojęte media mają wąskie-pojęcie tego co „można” i „nie wypada” (pomijam już ujęcie ściśle normatywne: „zakazano”). Osobiście uważam, że luz jest zawsze wskazany w nadmiarze, jednak raczej nie w sytuacji kiedy ma schować to, co powinno być jasne i oczywiste.

            I tak (znów odzywa się we mnie skrzywienie zawodowe): uważam, że przepisy o „nielegalnej reklamie” są poważniejsze, niż o „nielegalnym paleniu trawki” lub „strasznym hazardzie”.

  • Jedyny rzeczowy wpis komentujący całą tę farsę. Dziękuję Ci Pawle 🙂
    Nie sposób się nie zgodzić, że Maffashion zatraciła trochę tożsamość i wiarygodność na rzecz „dowcipnej” akcji. Smutne, ale blogosfera musi uczyć się na błędach. Najwyżej w (dalekiej, bądź nie) przyszłości jej blog będzie zakurzonym pomnikiem na drodze do poprawnie działającego środowiska. Czego oczywiście Julii nie życzę, ale odzyskać „renomę” łatwo nie będzie.

  • Twoje odniesienia są świetne. Ale napiszę, co myślę – każdy ma prawo się sprzedać. Maffashion podjęła taką własnie decyzję, pewnie mając w świadomości całe dobrodziejstwo inwentarza. Ty nie atakujesz, Ty świetnie podsumowujesz konsekwencje jej decyzji, ale nie rozumiem też tego ogólnego poruszenia w mediach. Nie ma w tej akcji z Orange Cloud nic wielkiego, oprócz tego, że była po prostu skuteczna, bo wszyscy teraz o tym mówią. lepiej lub gorzej 🙂

    • Och, jeśli mowa o „prawo”, to pozwól, że wtrącę swoje zakichane 4 grosze:

      – stosowanie nieuczciwej praktyki rynkowej — kryptoreklama (art. 7 pkt 11 ustawy o przeciwdziałaniu nieuczciwym praktykom rynkowym),

      – czyn nieuczciwej konkurencji — reklama sprzeczna z przepisami prawa (brak oznaczenia — art. 16 ust. 1 ustawy o zwalczaniu nieuczciwej konkurencji).

      • nie znam się akurat na prawie prasowym, boli mniĘ jednak polska mentalność, ataki, wytykanie, wypominanie, upominanie… Czy ktoś wreszcie pozytywnie skomentuje tę akcję Maffashion? 🙂

        • Nie, to podstawa prawa reklamy (prasowe miałoby zastosowanie gdyby żurnal miał charakter prasy…)

          Pozytywnie? Ja bym chciał, żeby ludzie się nauczyli i zapamiętali… ;-P

          • Dobrze, że u Ciebie Pawle o Maffashion się mówi, negatywnie, ale w kulturalny sposób, zadziwiają mnie natomiast inni, szydząco-krytykujący blogerzy;/

          • Pawle, proszę, nie strasz ludzi — nikt nie będzie chciał ze mną gadać 😉

          • luzik, mąż też w tych klimatach -radca prawny 😉

  • Michał Godlewski pisze:

    A tak odchodząc na chwilę od lizania się (lub tłuczenia) po blogach. Czy ta akcja nie jest chamskim copy-paste z rzeczonego „Life of a stranger who stole my phone „? W dodatku, jaki przekaz w kontekście Orange się tu wyłania? „Mamy chmurę, bo wszyscy mają, a dostęp do niej ma każdy, kto położy łapę na twoim telefonie”. Odrzucając rozważania nad wiarygodnością bloggerów, dla mnie jest to klasyczny fail w przekazie, który zazwyczaj ma miejsce, gdy bez głębszego zastanowienia kopiuje się coś, co gdzięś tam kiedyś miało fajny zasięg.

  • Marta Denae Matyjewicz pisze:

    Świetny tekst. Też odniosłam wrażenie, że ta akcja (plus poprzednia z Małym Głodem) może być mieczem obosiecznym kiedy blogerka faktycznie będzie w potrzebie. Nieco krótkowzroczne myślenie.

  • szarri pisze:

    Wg mnie firma, która okłamuje mnie w ramach zwracania na siebie mojej uwagi jest spalona raz na zawsze. Po takiej akcji wszystkie ich promocje, oferty i taryfy będą budziły wątpliwości – skoro raz skłamali dla reklamy, to może… znowu to robią?

  • Robert Grzonka pisze:

    Nie chcę Julii niczego ujmować, bo jej sukces był zasługą jej ciężkiej pracy: trudno jednak nie zauważyć, że powoli staje się klasycznym przykładem celebrytki, która raczej nie ma już nic mądrego do powiedzenia. Bo ilu subskrybentów jest tak naprawdę zainteresowanych treścią, a ilu… jej zdjęciami? 🙂 Potem wychodzi tata Kominek, broni Maff, a ona tylko podbija jego posta, bo sama nie potrafi wyjść obronną ręką z takiej sytuacji; kolejna akcja, w której na szczęście ktoś się za nią wstawia, bo ona sama nie wie co zrobić. Brakuje mi u niej transparentności i wiarygodności. Ale co ja tam wiem.

    • Preszys pisze:

      Maff ma bloga ze zdjęciami, bo w pozowaniu i pracy nad fotkami czuje się mocna. Po co ma na siłę udawać ekspertkę od zdrowego odżywiania, fitnessu czy mody, skoro się tymi dziedzinami nie pasjonuje? Był krótki szał na blogi eksperckie i właśnie wtedy niektórzy zaczęli się staczać. Bloger może być ekspertem w danej dziedzinie, ale w przeważającej części blogowanie było nastawione na indywidualność, a więc i pewną nieporadność autora. Każdy pisze o sobie i o świecie, który go otacza i spokojnie może robić to w taki sposób, w jaki lubi i potrafi. A sam blog? Może się składać ze zdjęć, tekstów, tabelek, rysunków czy linków. Największy plus blogosfery – zawsze możesz bezproblemowo wyłączyć daną stronę i nie przejmować się, czy ktoś ma coś do powiedzenia, czy nie.

  • Czy w tej akcji ważny był wizerunek Maff, czy chodziło o świadomość Orange Cloud?

    To najpierw o Maff:

    Czy Maff straciła na wiarygodności? Tak – po raz drugi. Jako osoba staje się niewiarygodna, ale z całym szacunkiem dla jej wysiłków i pracy, jej atuty pochodzą z warstwy wizualnej i nie słowa, ani nie wiedza są źródłem jej popularności. Wizualny fałsz to jedynie (a może aż?) makeup do sesji, nienaturalna, wystudiowana i niepowtarzalna w codziennym życiu poza, czy wreszcie photoshop u modelki. Czy zatem wszystkie modelki są niewiarygodne? Pewnie nie uwierzymy w jej prośbę o pomoc, ale czy na wiarygodności stracą jej stylizacje?

    A teraz o Orange:

    Usługa jest za free, więc nie chodziło o sprzedaż. Zatem chodziło o świadomość. I to zapewne uzyskano. Zastanawiające może być, czy celem akcji była również świadomość bezpieczeństwa usługi. Jeśli tak, to po połączeniu z wkrętem (jakoś, w moim odczuciu kłamstwo jest zbyt mocnym określeniem) take-out może odbiegać od oczekiwań.

    Czy całość oddziałuje na wiarygodność blogosfery?

    Moim zdaniem nie.
    Wyobraźmy sobie taką sytuację. Siedzimy na jakimś przyjęciu przy stole. Część osób znamy, części nie. W towarzystwie jest jedna osoba, o której coś wiemy, wiemy np. że jest zaprzyjaźniona z jakąś pogrupą. Nazwijmy ją – X. X konfabuluje lub kłamie, lub zwyczajnie ściemnia. Czy całą podgrupę wrzucamy do worka konfabulantów, kłamców, ściemniaczy? Nie. Jedynie zastanawiamy się co powoduje, że ta podgrupa akceptuje X. Krzywym okiem patrzymy tylko na X nie na podgrupę czy wszystkich siedzących przy stole.

  • Jeżeli ktoś robi mnie w trąbę odsuwam się od niego, to chyba normalna reakcja większości. Jeżeli poznaję usługę dzięki byciu zrobionym w rybę, to ją spuszczam w kiblu jak zdechłą rybę.
    Postrzegam tę akcję jak spam, zasięg ogromny tylko skuteczność absurdalnie niska.

    @paweltkaczyk:disqus świetny tekst, może do pomarańczowej plamy dotrze że równie dobry wydźwięk by miało nagłośnienie że ktoś się im na serwery włamał… dodatkowo taki kryzysowy news zasięg by miał większy.

  • Dziękuję za ten tekst. Abstrahując od nowin z blogerskiego świata, wzięłam sobie z tego co nieco do wychowywania i tekstu o tymże. Chyba mogę pogratulować autorowi politematyczności 😉

    • Dzięki 🙂 Staram się właśnie pisać tak, żeby nie była to tylko opinia czy komentarz, ale także właśnie kawałek wiedzy 🙂

  • Jesteś jednym z nielicznych, który wypowiedział się na temat tej akcji patrząc trzeźwo na jej konsekwencje, a nie wykrzykując tylko jak to bloger ma prawo robić i pisać na swojej prywatnej stronie co tylko sobie życzy. Szacunek za podejście do tego typu akcji. Paweł niezmiennie w formie :))

    • Ponieważ pretensje do blogerki, chociaż na miejscu, nie są clou programu. Aferę zrobiło Orange i prawdę mówiąc to na nich — autorach i beneficjencie kryptoreklamy — powinno skupić się ostrze krytyki.

      • Ja nie oceniam żadnej ze stron i żadnego z uczestników akcji. Natomiast wydaje mi się, że blogerka jest człowiekiem myślącym i także powinna brać pod rozwagę składane jej propozycje a na kim ta krytyka powinna się skupić nie wyrokuję 🙂

  • Nie wiem jak na innych ale na mnie ta reklama słabo zadziałała. Dowiedziałam się tylko że to reklama Orange, w szczegóły nie wnikałam. A to że jest taka firma jak Orange, to chyba wiedzą prawie wszyscy. Dla mnie żenada. Najśmieszniejsze jest to że Maff już drugi raz zrobiła podobną akcję. Rozumiem raz, ale drugi? Po co to jej? Mogli zrobić to ze smakiem, np. poprzez pokazanie jakichś funkcji czegoś, bez pokazywania tej firmy ale tak żeby ludzie zaczęli szukać na ten temat informacji w necie i w ten sposób docierali właśnie do tego produktu, tej właśnie firmy. Ale co ja tam wiem…

  • Zuzanna Radzimirska pisze:

    Świetny tekst. Julkę akurat prywatnie bardzo lubię i szanuję. Niestety jej medialny wizerunek bardzo ucierpiał, tym bardziej, że sama po części jest kreatorem takiego wizerunku. Pozbawiając się wiarygodności zaryzykowała bardzo dużo, a właściwie ugodziła w swą największą siłę, czyli fanów. Niestety, kampania bardzo nie fortuna.
    A do Ciebie autorze, świetny morał i genialne posłużenie się konwencją bajki. Propsuję 🙂

  • Just pisze:

    A ja nie rozumiem tych emocji. Przecież Maffashion prowadzi bloga o modzie, nie o moralności. Ta reklama tylko zwiększyła zainteresowanie nią, więc jakby nie patrzeć – zyskała. Przecież nikt nie czyta/ogląda jej bloga z jakiś górnolotnych pobudek, albo choćby z miłości dla słowa pisanego, tylko żeby oglądać zdjęcia. A że straciła jako człowiek to już jej sprawa. Ja mam to gdzieś, nie jet moim autorytetem.

    • Czyli moralnością ma się przejmować tylko ten, kto się o niej wypowiada?

      To by mi nawet pasowało, bo staram się nie myśleć za dużo o kwestiach etyki, moralności 😉 czy to oznacza, że jestem wolny i nieskrępowany tymi niepisanymi zasadami? 😉

      • Just pisze:

        Jasne – hulaj dusza – pozwalam 😀 ja nie prowadzę bloga, więc już w ogóle mogę robić co chcę, bo nikt i nic nade mną nie ma władzy:P

        • Ach, czyli to się tyczy wyłącznie osób prowadzących bloga (czyli tylko w kontekście jego prowadzenia, tak?)?

          No to słabo, bo myślałem, że to taka hedonistyczna zasada ogólnożyciowa. Zbieram takie reguły, notuję je, chciałem z nich upichcić coś dla siebie 😉

  • Abstrakcyjny Punkt Widzenia pisze:

    Cóż poradzić. Ta OSOBA (bo blogerem ją nie nazwę – bloger szanuje swoich czytelników) widocznie nie ma za wiele sobą do zaprezentowania, skoro siebie i swoją markę którą żmudnie budowała jest gotowa rzucić na stos dla..reklamy i zysku..

    Smutne.

  • Cóż, świat Maffashion, to świat celebrytów, którego nie ogarniam. Być może tam takie kłamstewka są jak najbardziej na miejscu, ba nawet oczekiwane. Nie znam się. Ale gdyby to był blog, który czytam i śledzę, to bym natychmiast usunął go z ulubionych. Nie specjalnie przepadam za robieniem mnie w konia. I jeszcze wizerunek reklamodawcy – powstaje obraz, że jest to firma, która nie zawaha się zrobić cię w konia, drogi kliencie. Jeżeli dopuszcza się oszustw w reklamie, to jaką mam gwarancję, że podobnie nie zrobi wystawiając mi rachunek za usługę?

  • Joanna pisze:

    Moim zdaniem akcja się udała, ale jedynie dla Orange. Zrobili ciekawą, niestandardową kampanię, podobał mi się filmik podsumowujący. Ale straciła Maff (chociaż może jeszcze nie zdaje sobie z tego sprawy) a pośrednio też widzowie. Punkt dla Orange, który namówił blogerkę do udziału w takiej kampanii, minus dla Julii, że dała się namówić.

  • Pawle, świetny tekst! Bardzo Ci za niego dziękuję! 🙂

    Oczywiście blogerka zrobiła źle. W moim przekonaniu w ten sposób nie tylko działa przeciwko sobie, ale całej blogosferze. Jednak ja bym zwrócił też uwagę na niezbyt etyczne działanie Orange, które także rzuca cień na całą markę (Orange pali się grunt pod nogami i widać chwytają się każdej sposobności, aby zwrócić na siebie uwagę, ale to chyba niezbyt dobry pomysł był).

    Dużo dobrego Pawle!
    Rafał

  • Drogi Pawle. Nie rozumiem do końca całej tej „afery” wokół Julii i akcji z Orange. Według mnie, to raczej fajny i kreatywny pomysł, na „zniszczenie konwencji’, niż 'oszustwo’ czy 'obrzydliwa manipulacja’. Bo w tym kontekście, jako niewiarygodne powinniśmy nazwać 95% akcji, które pojawiają się na polskim rynku (mam na myśli akcje poza blogosferą, np. w mediach tradycyjnych). Obietnice składane przez producentów proszków, że wybielają jak żadne inne. Kremy do twarzy, które odmładzają w dwa tygodnie. Soki dla dzieci, pełne 'zdrowych’ witamin, które w zimie nie zamarzają itd. itp. Oczywiście, podniosą się głosy o próby manipulacji i zastosowanie przez marketerów obsługujących Orange sprytnej socjotechnicznej sztuczki, aby zwrócić uwagę na ich usługę. Ale… Czyż cała branża reklamowa tak właśnie nie wygląda? A gdzie wiarygodność blogerki? Przepraszam, ale czy o wiarygodności tzw. blogosfery (ma na myśli większość moich koleżanek i kolegów, których działania obserwuję) w ogóle jeszcze można jeszcze w dzisiejszych czasach mówić? Czy Blog Forum Gdańsk, na którym nie byłem i raczej w przyszłości się nie wybieram, nie było jedną wielką akcją reklamową, 'niezależnej’, 'niesprzedajnej’ i 'bezstronnej’ blogosfery? Myślę, że głosy oburzenia podniosły się (jak zwykle) z uwagi na zazdrość. Że jak to? Że dlaczego? Znowu ona? A dlaczego nie ja? Oczywiście, to jedynie moje zdanie. Według mnie to świetny pomysł. Mi się podoba, chociaż właśnie kilka dni temu, po 10 latach bycia ich klientem, przeniosłem wszystkie numery mojej firmy do konkurencyjnego dla ww. operatora sieci.

    • Co Ci mam odpowiedzieć? Byłem na Blog Forum Gdańsk i blogosferze daleko do bycia „bezstronną”, czy „niesprzedajną”. Ba, nie jest nawet jednolita. Natomiast ma swoje poletko, które stara się definiować. I o tę definicję tu chodzi.

      • Wiem, że byłeś. Bo panel który prowadziłeś oglądałem potem na 'jutubie’ (jako jeden z nielicznych). Wiesz, w średniowieczu uważano, że ziemia krąży wokół słońca. Innowierców palono na stosie. W latach 60tych fajki paliły kobiety w ciąży, osoby w samolotach, czy w biurach. Do czego zmierzam? Że definicja, jest tylko definicją. I w zależności od sytuacji, może się zmienić. Nie warto za nią ginąć, zabijać, pluć i obrażać innych.
        Prowadzimy z żoną bloga od ponad roku i powiem Ci (Wam) wprost, że mam dosyć wstawiania mnie w jakieś ramki (choć zasady informowania czytelników o współpracy z firmą X przy tworzeniu danego materiału przestrzegam).
        Dodam więcej. Mam dosyć samych blogerów, którzy w wielu przypadkach uważają się za nie wiadomo kogo. Będąc blogerem odcinam się od blogosfery, ale również od nakazów, zakazów i prawienia mi morałów, co wolno, a czego nie. Szanuję Twoje (i innych zdanie), natomiast… Czy to coś zmieni. Czy szykanowanie Julii, Kasi Tusk i innych „sprzedajnych” i „stronniczych” oraz „nieobiektywnych” blogerów (pytanie, czy jeszcze blogerów?) ma jakikolwiek sens? Jedynie co, to gorąco namawiam do zdystansowania się do tego wszystkiego. Zbyt wiele gorzkich słów pada pod adresem osób, których sukces nie podoba się innym.
        Z jednej strony opluwamy Julię, a z drugiej… Te same osoby nie widzą nic zdrożnego siadając na kanapie IKEA na BGF, w piciu napoju piwopodobnego Somersby, czy wsiadając do samolotu LOT, który zawiezie ich 4litery z Wawy do 3miasta. I to jest trochę hipokryzja. I nie piję Paweł do Ciebie, bo Twój tekst naprawdę mi się podobał i rozumiem (oraz szanuję) Twoje zdanie.
        p.s. A za dwa tygodnie i tak wszyscy o tym zapomną, bo pojawi się kolejna 'aferka’. A my? Po prostu „Róbmy swoje”.

  • Strzał w kolano, i to nie tylko kolano dziewczynki z ubrankami, strzał w kolano Orange. Cała akcja skierowała moja uwagę na stronę „po drugiej stronie clouda” i jestem soczyście zażenowana. Czy oni na prawdę mają taki obraz młodzieży? To ma przemawiać do ludzi? Głupie filmiki , min z kolesiem który je Kebaba i mówi że nie jest rasistą? Żałosne.

  • kormo pisze:

    Paweł, za dużo wymagasz od blogosfery. Autentyczna i spójna marka? Etyczne zasady i profesjonalnie podejście do biznesu? W pojedynczych przypadkach jak najbardziej tak. Poza tym ciągle uważam, że coś takiego jak blogosfera nie istnieje. Są blogerzy i małe „blogosferki”. A reszta to zwykła blogosfora. http://kormo.pl/blogosfora-zaszczuc-maffashion/

  • Tak jak przewaznie zgadzam sie z Twoimi tezami tak tu widze sprawe zupelnie inaczej. Dla czytelnikow Maff czy inaczej targetu ta sprawa nie bedzie w zaden sposob bulwersujaca, predzej usmiecha sie i pogratuluja jej pomyslu- zauwaz, ze czytaja ja dzieciaki i mlodsza mlodziez przewaznie (ja weszlam kilka razy z ciekawosci); dlatego nie- nie odbiera jej to wiarygodnosci , raczej stawia ja to na pozycji dowcipnej i pomyslowej dziewczyny (tak sobie wyobrazam odbior akcji przez czytelnikow) .

  • Adam Turzyński pisze:

    Przede wszystkim dziękuję za dobrą lekturę. Towar rzadki wart jest pochwały. 😉
    Stawiam tezę, że im bardziej się będzie mówić o blogerce, że jest niewiarygodna, tym bardziej będzie niewiarygodna. Samospełniająca się przepowiednia.
    Ciężar gatunkowy (ochrona smartfonów, danych, chmura etc.) został zastąpiony masą krytyczną hejterów oraz złych proroków. Blogerce i Orange zabrakło wisienki na torcie, skoro teraz trwa dyskusja na temat tego, ile wzięła kasy a nie, ile ludzie skorzystają na wyborze usługi X.
    Znając jednak życie kładę dukaty przeciw orzechom, iż za 2 miesiące Maffasion będzie mogła dalej podobnie zarabiać. Będą w zanadrzu inne afery na świecie. 😉

  • Zastanawia mnie tylko, ilu spośród fanów blogerki faktycznie rozpatruje ją w kategoriach „marka godna zaufania lub niegodna”, zamiast po prostu „wow, jest taka fajna, chciałbym/chciałabym być taki/a”. Pewnie jakiś procent uzna „durna, kłamała, olać ją”, ale obawiam się, że większość uzna to za niezłą bekę i okazję do pośmiania się. I zrobienia większego „fejmu”. Ufam jednak, że się mylę… 🙂

  • Tekst świetny! Muszę wrócić do bajek Ezopa, zwłaszcza, jeśli będę chciała nauczyć kogoś prawdomówności.
    Tak sobie myślę, że ta akcja zmienia trochę definicję reklamy. Bo o ile kiedyś, może nie była prawdą, ale czymś do niej aspirującym, to teraz staje się takim kłamstewkiem, o ile nawet nie kłamstwem.

  • zazdroszczę Ci, że potrafisz tak dobrze przełożyć swoje myśli na tekst, czyta się Ciebie rewelacyjnie. Zdecydowanie się z Tobą zgadzam. Nie jest to mądre zagranie, a przede wszystkim nie jest uczciwe w stosunku do czytelników, a uczciwość i szczerość powinna być zawsze priorytetem.

  • Seb Wink pisze:

    Gratuluję świetnego tekstu. Przestawałem wierzyć, że to kiedyś przeczytam po polsku.

  • Iwona pisze:

    hmmmm…. dopiero dziś trafiłam na ten tekst i takie mam obserwacje jako człowiek z zewnątrz, ot #zwykłykowalski : mija 10 miesięcy i ani firma nie straciła na tego typu reklamie, ani Maff włos z głowy nie spadł… Ktoś ma inne?

    • Nie wiem, czy firma nie straciła. Pieniądze wydane a czy świadomość usługi wzrosła?

      • Iwona pisze:

        takie straty to wiele reklam przynosi 😉 Chodzi mi o to, że jak zdarzyła się ta „akcja” to czytając komentarze ( tu mnie akurat nie było 🙂 ) wydawało się, że będzie „trzęsienie ziemi”, a teraz ja to widzę z perspektywy czasu jakby ktoś „puścił bąka” w towarzystwie 😉 dlatego ciekawam innych opinii 🙂

        • Myślę, że to akurat norma. Wrzuciłem tę grafikę dziś na anglojęzycznego Twittera: globalna penetracja social media to 29%. Tak jak napisałaś: większości to i tak nie obchodzi…

  • Bardzo ciekawy tekst inspirujący do pytań o uczciwość w reklamie tak w ogóle. Przecież na dobrą sprawę reklama w dużej mierze oparta jest na kłamstwie („jak posmarujesz się tym mazidłem to zmarszczki ci znikną”). Jestem niezarabiającą blogerką i zastanawia mnie fenomen reklamy na blogach. Czytałam książki Kominka więc wiem, wiem… ale… Czy wyobrażasz sobie, Pawle, sytuację w której za czytanie blogów trzeba by płacić? Że to czytelnicy są źródłem zarobków dla blogera? Bo jest tak dobry, że chcą płacić za możliwość czytania? Utopia, nie? Ale może taka jest przyszłość blogosfery? Bo w końcu ludziom znudzi się epatowanie „produktami” na blogach? Co o tym sądzisz?

    • W przypadku większości blogerów – nie. Dopóki czytelnicy nie muszą płacić, nie będą. Bo jeden tekst łatwo zastąpić innym. Nie ma blogera, który ma tak unikalne informacje, że czytelnicy MUSIELIBY je przeczytać. Bloger zarabia bardziej jak muzyk – na bezpośrednich spotkaniach (muzyk: koncerty, bloger: szkolenia) lub produktach (muzyk: płyty, bloger: książki). No i oczywiście jest klasyczne zarabianie na reklamie, ale to trudny rynek…

      • To fakt. Bardzo pouczające jest to co piszesz. Jednak im bardziej poznaję blogosferę, tym bardziej mam potrzebę „uporządkowania” tego całego bazaru w sensie – dla siebie samej. Klaruje mi się lista kilku blogów, na które z chęcią zaglądałabym regularnie, nawet gdyby mi przyszło płacić np. symboliczną złotówkę tygodniowo. Ale masz rację – to dotyczy tych UNIKALNYCH, wyjątkowych blogów. Często wręcz niszowych. Reszta może dla mnie nie istnieć. Swoją drogą, intryguje mnie jak budować swoją markę jako blogera w tym trudnym i raczej małym środowisku jakim jest środowisko edukacji domowej, ażeby jednocześnie nie być „hermetyczną”, atrakcyjną tylko dla tego środowiska. Tzn. wiem że mogę być atrakcyjna, w sensie bloga oczywiście, dla ludzi spoza ED, ale jak to oznajmiać? Blog o ED i o rodzinie i o wszystkim? Akurat pracuję nad nową wizją i wizualizacją, i zadaję sobie takie pytania. Muszę zamówić Twoje „Zakamarki marki” 🙂 Pozdrawiam!

        • Albo budujesz markę dla środowiska, albo dla szerszego grona. Po prostu pisz o rzeczach niezwiązanych tylko z edukacją domową. Pisz o edukacji w ogóle, o rzeczach interesujących ludzi z dziećmi 🙂

          • Dzięki 🙂 tak właśnie staram się robić 🙂 ale dużo się muszę jeszcze nauczyć: jak zbudować swoją opowieść, co zrobić kiedy mam świetny pomysł, ale… nie mogę się odważyć, itp. Obejrzałam kilka Twoich prezentacji na vimeo, bardzo interesujące. Jeszcze raz dziękuję.

  • {"email":"Email address invalid","url":"Website address invalid","required":"Required field missing"}
    >