5 osób, które podziwiam

5 osób, które podziwiam

Zajrzałem ostatnio na forum o identyfikacji na jednym z naszych portali. Natychmiast przypomniało mi się, dlaczego tam „zaglądam”, a nie regularnie uczestniczę w dyskusji. Jad. Mnóstwo jadu. Mieszanie z błotem (najczęściej przy zupełnym braku merytorycznych uwag, komentarze typu „moje dziecko zrobiłoby to lepiej”) to chyba nasza specjalność. Pisząc „nasza” nie do końca wiem, czy mam na myśli „polska” czy „designerska” 🙂

Pomyślałem, że zrobię coś zupełnie odwrotnego. Na swojej drodze spotkałem mnóstwo ludzi, którzy chętnie podzielili się ze mną konstruktywną wiedzą. Albo ludzi, których autentycznie podziwiam za ich talent. I nie mam żadnych oporów przed powiedzeniem tego na głos.

Nie jest to w żadnym wypadku jakaś „top lista”. Mam nadzieję, że jest to „pierwsza lista” i zamierzam w przyszłości dopisywać kolejne. Ludzi, którym jestem wdzięczny i których podziwiam jest całkiem sporo 🙂 Nie jest to także w żadnym razie „absolutna lista”. Piszę o ludziach, którzy stanęli na mojej drodze.

Po tym przydługim wstępie, zaczynamy. Zacznę może od grafików, projektantów, typografów:

Paweł Jońca
Z czystym sumieniem mogę powiedzieć, że od Pawła wszystko się zaczęło. Niezwykle utalentowany grafik, ilustrator – podziwiając jego dokonania uwierzyłem, że w Polsce można zajmować się na poważnie identyfikacją wizualną. Śledziłem nagrody, jakie zdobywał Pixon i naprawdę myślałem „Taki właśnie chcę być, jak będę duży” 😉 A abstrahując od całej reszty zawodowych dokonań, podziwiam go za bieganie. Dziś myślę „Też chcę być w takiej formie, jak będę miał czterdziestkę”. Mam nadzieję, że się nie pogniewa, że tak napisałem 😉

Helena Pryłowska
Kolejna osoba, dzięki której wiedziałem, do jakiego efektu powinienem dążyć, budując firmę. Podziwiam ją za niezmiennie wysoki poziom, jaki prezentuje w swoich pracach. Czasem na szkoleniach pokazuję jej portfolio na wzór tego, do czego projektant powinien dążyć. Bardzo podoba mi się jej styl oraz „wszechstronność” (przejrzyj portfolio, aby zobaczyć, o co mi chodzi). Prywatnie „mijamy się” w sieci, zamieniając od czasu do czasu kilka słów. Może kiedyś uda nam się to nadrobić (czego bardzo bym sobie życzył).

Agnieszka Szuba
Agnieszka ma swój niepowtarzalny styl, który przyniósł jej całkiem spory rozgłos. Ale oprócz klimatycznych rysunków potrafi zaprojektować dosłownie wszystko. Jej projekty folderów i materiałów reklamowych po prostu przyjemnie się ogląda. A CV, które kilka lat temu zaprojektowała, otworzyłoby drzwi każdemu grafikowi do każdej agencji 🙂 Poznaliśmy się, kiedy jeszcze pracowała w Polsce, w tej chwili przesiaduje w Londynie. Jeden z jej fascynujących obrazów mam w domu 🙂

Robert Chwałowski
Wszystko, co wiem o typografii, zaczęło się od Roberta. Jego „Typografię typowej książki” traktowałem niemal jak elementarz. Wcześniej z anielską cierpliwością wyjaśniał mi na usenetowych grupach (i nie tylko mi zresztą, dzielenie się wiedzą o typografii jest pasją Roberta), jak odróżnić czcionkę od fontu 😉 Kiedy spotkaliśmy się pierwszy raz, miałem ochotę krzyknąć „Jestem niegodny!” (kto oglądał „Świat Wayne’a” doskonale wie, o czym mówię). A widok jego półek z książkami o mało nie przyprawił mnie o palpitację serca (skończyło się na pożyczeniu kilku książek, które nadal muszę mu oddać). Podziwiam go za niezmierzoną wiedzę z zakresu typografii, którą ciągle pogłębia (przez co nigdy go nie dogonię) 😉

Cezary Jankowski
Przy nazwisku nie ma linku, bo Czarek nie jest grafikiem, ani projektantem. Jest jednak niezwykle ważny. Jego specjalnością jest druk. Pracował z moimi rodzicami w wydawnictwie jako redaktor techniczny. Cierpliwie znosił czternastolatka, który zaglądał mu przez ramię i zadawał najróżniejsze pytania. Był na tyle świetnym nauczycielem, że kiedy miałem szesnaście-siedemnaście lat, klisze, separacja, trapping czy cromalin nie miały przede mną żadnych tajemnic. Drukowanie w tamtych czasach to był cięższy kawałek chleba, niż dzisiaj 😉 Dzięki Czarkowi w wieku dwudziestu lat nie tylko wiedziałem, co chcę robić, ale także miałem solidne podstawy do rozwijania wiedzy. Za to jestem mu wdzięczny.

Tyle na początek. Postaram się publikować takie listy co jakiś czas, bo ludzi, których podziwiam, jest znacznie więcej. Jeśli uważasz, że to dobry pomysł, spróbuj to zrobić u siebie. Pokaż kilka osób, które pomogły Ci w rozwoju zawodowym lub prywatnym. Oglądając ich dokonania w sieci można się wiele nauczyć (sam chętnie skorzystam). To co? Kogo podziwiasz?

Autor
Paweł Tkaczyk
6 komentarzy
  • Świetny wpis; sprowokował mnie by się zastanowić nad tym, kto na mnie tak wpłynął. I już wiem. Gdy rozpoczynałem studia geograficzne, a potem postanowiłem kontynuować je jako kartograf, słyszałem wiele o profesorze Władysławie Pawlaku. Każdy geograf wrocławski znał go, bo był pomysłodawcą i głównym twórcą Atlasu Śląska Dolnego i Opolskiego, ewenementu na skalę europejską, jak nam młodym mówiono. Potem poznałem profesora w trakcie zajęć – okazał się być z jednej strony skarbnicą wiedzy, fantastycznym nauczycielem, a z drugiej bardzo trudnym człowiekiem, z wieloma wadami.
    Szczęśliwym trafem jeszcze w czasie studiów profesor zaproponował mi pracę w jego pracowni. Chodziłem dumny jak paw 🙂 W końcu to miała być praca dla Legendy. Na miejscu okazało się, że praca jest żmudna, wydawała się anachroniczna, nie wykorzystywaliśmy wielu osiągnięć komputerowej kartografii. Byłem zmuszany do pracy w klasycznej ciemni fotograficznej, reprodukowania metodami z czasów dinozaurów (rytowanie poziomic na folii – tragedia), kiedy ja sam chciałem być tak bardzo komputerowy. Rysowałem ołówkiem i tuszem, zbierałem cięgi za jakieś zupełnie niewidoczne dla mnie braki w doskonałościach rysunków. Jednak już po pierwszym roku pracy wiedziałem, że w przeciwieństwie do moich koleżanek i kolegów z roku mam wiedzę praktyczną, mogę pracować jako kartograf. Te wszystkie nieprzyjemne nauki zdecydowanie się przydały- mogłem realizować się w zawodzie, a także dostawałem oferty pracy naukowej.
    Teraz, po ponad 10 latach od zakończenia krótkiej pracy w zawodzie kartografa wiem, że profesor Pawlak wyrobił we mnie zamiłowanie do detali i kunsztu graficznego. Jak już wspomniałem był trudnym człowiekiem, można go nie znosić za wiele rzeczy, jednak ostatecznie mocno wpłynął na mój rozwój zawodowy. Wprawdzie kartografia nie jest już od lat moim zawodem, jednak wciąż siedzę w grafice. Dziś komputerowej, jednak bez tej analogowej męczarni byłbym jednym z wielu partaczy, którzy „tworzą” materiały do druku.

    No a Robert Chwałowski – bez niego też nie wyobrażam sobie funkcjonowania 🙂

  • Nie napiszę chyba nic ciekawego, nic o jakiejś bardzo znanej postaci. Dla mnie najbardziej podziwianą osobą był mój tata. To dzięki niemu nauczyłem się szacunku do ludzi, podejściu do kobiet i życia. Był przedsiębiorcą, ale nie o to chodzi – to on po prostu nauczył mnie jak żyć, jak postrzegać świat. Mogę czytać ten blog, inne inspirujące i mądre blogi, książki, ale nie byłbym sobą bez mojego taty. To jest osoba, której wszystko zawdzięczam i podziwiam.

  • Cześć! Jestem Wiktor i spośród kilku osób, które ukształtowały to, kim jestem, opiszę dwie. Jedną osobę publiczną i jedną, powiedzmy, niepubliczną.

    Zacznę od tyłu. To Janice Jaworski. Kobieta, która wprowadziła Business Week do Polski w 2009 roku. Business Week to intensywny, 6-dniowy kurs, podczas którego uczestnicy rywalizują zespołowo w rozmaitych konkurencjach, które mają stymulować ich kreatywność, pracę w grupie i przywództwo (kto w Polsce uczy tego, by wstać i wyrazić swoje zdanie?). Tworzą koncepcje produktów, prezentują swoje dokonania na scenie przed wszystkimi uczestnikami i przemawiają.. po angielsku. Najciekawszym wyzwaniem jest komputerowa symulacja gry rynkowej, w której każdy team określa swoje wydatki na marketing, rozwój produktu etc. Każdy zespół ma swojego mentora z USA, który jest przedsiębiorcą lub menedżerem wysokiego szczebla. Prowadzi on grupę przez wszystkie dni zmagań, aż do finału. Ostatniego dnia następuje kulminacja – prezentacja wyników przed lokalnymi biznesmenami. Oceniają oni profesjonalizm i koncepcję, po czym przyznają punkty oraz tzw. „Business Week dollars”.

    Janice do tego roku była menedżerem programu. Spotkałem ją na pierwszej edycji, gdy byłem jeszcze 17-latkiem. Ona we mnie uwierzyła. Zobaczyła talent, w chłopaku, który mocno chciał robić coś znaczącego. Z każdym tygodniem naszej znajomości moje umiejętności rozwijały się w dynamicznym tempie. Dzięki niej w ciągu roku nauczyłem się przemawiać publicznie, komunikować swobodnie po angielsku i poszerzyłem swoją sieć kontaktów o setki nowych osób. I nie są to puste friendsy. Ludzie znają mnie i wiedzą, kim jestem. To oczywiście wiąże się również z silną marką osobistą.

    Mógłbym pisać w nieskończoność, więc przejdę do osoby publicznej. Richard Branson. Ten człowiek udowadnia, że biznes to nie rocket science. Że biznes, to relacje z ludźmi i łączenie kropek. Geniusz w rozumieniu perspektywy klienta. Dla przykładu, jeśli grupy fokusowe wykazują, że płacenie za WiFi w hotelu jest OK, a Richard mówi, że „it just doesn’t feel right”, to tak jest. Klienci kochają darmowe WiFi w miejscu, w którym by się tego nie spodziewali. A biznes rośnie i sprawia, że ludzie mają banan na buzi. O to chodzi!

    Od Richarda można się nauczyć mnóstwa rzeczy, ponieważ chętnie dzieli się swoim doświadczeniem w wielu kanałach komunikacji. To prawdziwa kopalnia złota, z której czerpię pełnymi garściami. 🙂

    Udanego wieczoru!

  • ’Deal’ brzmi bardzo uczciwie, Pawle.

    Moje palce oraz klawiatura wprost nie mogą się doczekać aby opowiedzieć o idolach mojego życia. Największym źródle inspiracji. W 2006 roku poznałem trio muzyczne Above & Beyond. Nie jest to co prawda jedna, ale 3 osoby (trio) ale myślę, że kwalifikują się jako grupa 😉

    Czasem gdy natrafia się na kogoś i słucha jego artystycznych bądź kreatywnych dzieł, ma się wrażenie, że życie bez „tego czegoś” byłoby pozbawione jakiejś głębi, która nadaje naszemu życiu większego znaczenia. Nie chcę tutaj zabrzmieć jak jakiś 'oświecony’, lecz 7 lat temu po raz pierwszy słuchając z krążka utworów Above & Beyond poczułem, że to trio dostarczy mi czegoś niesamowitego. Muzyki, którą wtedy dopiero poznawałem, z duszą, poza moim ówczesnym wyobrażeniem kompozycji utworów muzyki tanecznej.

    Above & Beyond nie są zbyt popularni w Polsce (nad czym ubolewam), jednak mimo to większość ludzi nimi zainspirowanych potwierdza jedno – są to artyści wyjątkowi. Co najciekawsze – pomijając aspekt tworzenia muzyki i grania na całym świecie, są to po prostu świetni, ciekawi, inspirujący ludzie, kreujący i posiadający przeróżne historie. Historie miłosne, dzięki którym powstał projekt Oceanlab i cudowne wokalne, miłosne utwory o lekkim zabarwieniu. Klubowy 'Satellite’ (niecałe 2 miliony wyświetleń na YouTube) z autentycznej miłości na drugim końcu świata.

    Każdy z trójki reprezentującej A&B jest inny, charakterystyczny, tworzący genialną całość. Uzupełniają się zarówno w studiu, grając na całym świecie jak i produkując w studiu. 3 osoby dają przewagę – 2 mogą jeździć po świecie, jedna zostaje w Anglii tworząc ogromne zasięgowo show Above & Beyond Group Therapy Radio.

    Mógłbym pisać o nich bez końca ponieważ są moją życiową pasją. Przemawiają do mnie niezwykle, wnieśli do mojego życia zamiłowanie do tej muzyki. Natomiast po prostu na koniec polecam Wam ich stronę oraz zapoznanie się z historią wytwórni Anjunabeats. Tutaj: http://aboveandbeyond.nu/ oraz http://anjunabeats.com. 🙂

  • Doprawdy – doskonały wpis. Sprowokował mnie do podróży 10 lat wstecz… Sama byłam zaskoczona, że to było aż tak dawno temu (czasy #irca, czasy kineskopów i czasy, kiedy rap nie był muzyką pop)…
    Osoba, o której chcę napisać, odegrała pewną rolę w moim życiu zawodowym i prywatnym. Dała mi szansę, uwierzyła w moje siły i możliwości oraz… zainspirowała do obecnej ścieżki kariery.
    Osobą, do której mam ogromny sentyment i szacunek jest Piotr Dobry, ówczesny redaktor naczelny magazynu BLEK. Pod jego okiem „popełniałam” swoje pierwsze teksty „komercyjne”. Była mega duma i jednocześnie świadomość, że jeszcze długa droga przede mną. Piotr mocno dopingował mnie w pisaniu i jednocześnie odradzał wybór studiów dziennikarskich, za co również jestem mu wdzięczna;) To były dobre, beztroskie czasy, pierwsze szlify, które teraz procentują.
    Twój wpis sprawił, że zaczęłam nawet szukać w sieci skanów tekstów, bo moje egzemplarze w ciągu ponad dekady przepadły. I znalazłam! 🙂

    Pozdrawiam,

  • Chciałbym tu wspomnieć o Fryderyku Karzełku. Trafiłem na jego szkolenie Praktyka Efektywności i myślę, że dzięki temu dobrze wykorzystam mój czas. Do czasu kiedy poznałem tego człowieka właściwie czekałem co mi życie przyniesie i to co przynosiło było zadowalające. Jednak przyszedł czas, że zacząłem się zastanawiać nad tym dlaczego jestem tu gdzie jestem, nie osiągnąłem sukcesu w tym czego się podjąłem, czy nawet zajmuję się rzeczami, które kompletnie mi nie pasują. Dzięki Fryderykowi Karzełkowi nauczyłem się świadomie oceniać swoje działania, budować wiarę w swoje możliwości i kierować swoim życiem a nie płynąć z nurtem codzienności. Poznałem zasady efektywnego działania. Zaskoczyło mnie to jak bardzo postępuję wg nawyków, które po chwili zastanowienia nie prowadzą do celu lub wręcz w przeciwną stronę oraz jak trudno zmienić pewne utrwalone w sobie schematy zachowań. Moje życie zmienia się więc powoli ale wiem że idę w dobrą stronę i dzięki Fryderykowi Karzełkowi nie zmarnuję już więcej mojego czasu.

Paweł Tkaczyk